To była głośna sprawa. Dziesięcioletni uczeń jednej z podstawówek w Sosnowcu po bójce z kolegą wrócił do domu i w obawie przed reakcją rodziców i wychowawcy wziął leki nasercowe ojca. Na szczęście szybka interwencja lekarzy i płukanie żołądka zapobiegły tragedii. Rodzice skierowali jednak poważne zarzuty pod adresem wychowawczyni syna, która miała straszyć swoich wychowanków policją.
Sprawa trafiła do kuratorium oświaty i prokuratury, która wszczęła śledztwo z art. 207 § 3 kodeksu karnego, czyli znęcania się prowadzącego do próby samobójczej (jest zagrożone karą do 12 lat więzienia).
Polonistka z 30-letnim stażem skorzystała w tym czasie z możliwości przejścia na roczny urlop dla poratowania zdrowia. Po powrocie do pracy od razu dostała wypowiedzenie. Jako przyczynę szkoła podała konieczność redukcji etatów nauczycielskich w związku z niżem demograficznym.
Polonistka odwołała się do sądu z żądaniem przywrócenia do pracy i przyznania jej wynagrodzenia za cały czas procesu. W momencie wręczenia jej wypowiedzenia była wskazana przez działający w szkole związek zawodowy jako pracownik podlegający ochronie przed zwolnieniem. Sąd rejonowy uwzględnił jej roszczenie. Sąd okręgowy był innego zdania. Sędziowie z Katowic stwierdzili, że nauczycielka, odwołując się od wypowiedzenia, nadużyła swoich praw w myśl art. 8 kodeksu pracy. W czasie procesu pojawiły się bowiem zarzuty dotyczące jej zachowania w szkole (zdaniem rodziców dziesięcioletniego ucznia straszyła dzieci policją, ubierała się na czarno, jeździła po szkole na wrotkach i grała z wychowankami w ping-ponga).
Sąd Najwyższy w wyroku z 3 lutego 2016 r. uwzględnił skargę kasacyjną nauczycielki. Sędziowie stwierdzili, że przyczyna wypowiedzenia była nieprawdziwa, bo szkole nie chodziło o redukcję liczby etatów. W procesie okazało się, że chodziło o próbę samobójczą ucznia. SN zwrócił też uwagę, że prokurator i kuratorium umorzyli postępowania w jej sprawie. Sprawa wróci więc do sądu okręgowego.