Literacki Nobel: Jak co roku niespodzianka

Do niedawna wiersze Louise Glück znali tylko nieliczni. Ale od czwartku jej osobista poezja, prowadząca dialog z klasykami kultury, przeszła do kanonu.

Aktualizacja: 09.10.2020 05:59 Publikacja: 08.10.2020 18:47

Louise Glück jest autorką 12 tomów poezji i paru książek eseistycznych, laureatką najważniejszych na

Louise Glück jest autorką 12 tomów poezji i paru książek eseistycznych, laureatką najważniejszych nagród amerykańskich

Foto: AFP

Za każdym razem wygląda to podobnie. W drzwiach dawnej sztokholmskiej giełdy o godz. 13 czasu lokalnego staje stały sekretarz Akademii Szwedzkiej i ogłasza werdykt. W tym roku po tradycyjnie enigmatycznym uzasadnieniu („za niepodrabialny poetycki język, który w swym surowym pięknie nadaje egzystencji jednostki charakter uniwersalny") padło nazwisko, które kojarzyło niewielu obserwatorów.

Kiedy Mats Malm, pełniący swą funkcję od 2019 roku powiedział: Louise Glück, na kilka sekund zapadła cisza, a wszyscy zaczęli skanować pamięć w poszukiwaniu tej 77-letniej amerykańskiej poetki. Louise Glück jest niby jedną z najważniejszych i najbardziej utytułowanych w USA, ale przecież wiadomo, jak to jest z poezją. Innymi słowy: werdykt z 2020 r. był niespodzianką. Ale czy nie jest tak co roku. Nie na tym polega właśnie Nobel?

Duże zaskoczenie

Tylko jeden serwis bukmacherski uwzględnił Louise Glück w noblowskich sugestiach. Portal Nicer Odds wytypował Amerykankę na 21. miejscu i jeśli ktoś postawiłby na nią złotówkę, wygrałby 26 zł. To pokazuje, że proces „uszczelniania" Akademii zakończył się sukcesem, bo do 2017 r. typowanie szło bukmacherom zaskakująco dobrze.

Działo się to za sprawą noblowskiego „kreta" Jeana-Claude'a Arnaulta, autora największego skandalu wokół Nobla w historii, który dziś odsiaduje wyrok za przestępstwa seksualne.

Zaskoczenie tegoroczną laureatką było o tyle większe, że opinia publiczna oczekiwała zwycięstwa autorki mocniej wpisującej się w wiatr obyczajowych przemian wiejących z Ameryki – twórcy (najpewniej kobiety), którego na sztandary mogliby wziąć protestujący w USA Afroamerykanie oraz kobiety piętnujące przemoc seksualną pod hasłem #MeToo.

Tymczasem wygrała 77-letnia biała Amerykanka. Urodzona w Nowym Jorku i wykładająca na ekskluzywnym Uniwersytecie Yale. Na dodatek pisząca bardziej prywatnie niż publicznie. Mats Malm powiedział, że laureatka została przed publicznym ogłoszeniem poinformowana o wygranej i wydawała się bardzo zaskoczona. Słychać to w nagraniu opublikowanym przez Szwedzką Akademię.

Louise Glück już jako noblistka przepraszająco tłumaczy, że musi się napić kawy (dzwoniono do niej ok. 6 rano), a zapytana o to, co oznacza dla niej ta nagroda, odpowiada z rozbrajającą szczerością: „Nie wiem. To nowa sytuacja dla mnie, zbyt nowa. Choć oczywiście duży zaszczyt". Po chwili dodaje, że pewnie kupi sobie dom w Vermont. Kiedyś spalił się tam jej dom i mieszka w apartamencie w Cambridge.

Zmarła siostra

Jest szesnastą kobietą w historii tej nagrody. Czwartą od 2010 r., a przy tym pierwszą Amerykanką od 1993 r., kiedy to laur przyjmowała Toni Morrison. Dorastała w latach 40. i 50. na Long Island w cieniu śmierci starszej siostry, która odeszła, nim Louise przyszła na świat. „Nie doświadczyłam jej śmierci, ale zaznałam pustki, którą ta śmierć w naszym domu spowodowała" – pisała Louise Glück po latach w eseju „Her death let me born" („Jej śmierć pozwoliła mi przyjść na świat").

Figura siostry, otoczona aurą śmierci i pustki, będzie powracać w jej wierszach, znajdując literackie uosobienie w postaci mitologicznej Persefony, którą zakochany Hades uprowadzał do swojego królestwa – podziemnego piekła.

W swej poezji prowadzi jednostkową opowieść, często w dużej mierze autobiograficzną, co związane jest także z dwoma rozwodami, aby w mgnieniu oka zamienić ją w historię uniwersalną. Portrety rodzinne w jej wierszach powracają od samego początku – inspirowane jej najbliższym otoczeniem, rodzicami i rodzeństwem, ale sięga też do mitologii i klasycznych figur zachodniej kultury – od greckich Eurydyki, Achillesa i wspomnianej wcześniej Persefony po biblijnego Józefa w Egipcie. Nie zapomina też Louise Glück o amerykańskiej klasyce z XIX i XX wieku – nawiązuje do twórczości Sylvii Plath, Emily Dickinson czy Roberta Lowella.

Stare wartości

Podobnie jak w przypadku Dylana, rodzinne korzenie tegorocznej noblistki sięgają Europy Środkowo-Wschodniej. Dziadkowie to węgierscy Żydzi. W Nowym Jorku prowadzili sklep warzywny. Ojciec urodzony już w Ameryce miał ambicje literackiej, jednak zajął się biznesem i zasłynął jako twórca i producent X-Acto Knife – ostrych, precyzyjnych akcesoriów o szerokim zastosowaniu. Syn pracuje jako sommelier w San Francisco. Młodsza siostra była wiceprezydentem Citibanku, też ma na koncie książki.

W wieku 17 lat Louise Glück zaczęła chorować na anoreksję, prawie zagłodziła się wówczas na śmierć. Debiutowała w rewolucyjnym roku 1968 tomikiem „Firstborn" („Pierworodna"). 25 lat później otrzymała Pulitzera za tomik „The Wild Iris" („Dziki irys"), a w 2014 r. wyróżniono ją National Book Award za zbiór „Faithful and Virtous Night" („Wierna i cnotliwa noc").

Ma więc w dorobku dwie najbardziej prestiżowe amerykańskie nagrody literackie. Jej bibliografia liczy 12 tomów poezji i parę książek eseistycznych, w których omawia cudzą poezję, co stanowi pokłosie jej wykładów z literatury angielskiej. Ostatnia książka Amerykanki to eseje o poezji z 2017 r. pt. „American Originality".

W Polsce jej twórczość jest praktycznie nieznana. Wydawcy już pewnie ścigają się o prawa do druku.

Jak wszakże poza wartościami literackimi czytać ten werdykt? Jedna z interpretacji może być taka, że Akademia Szwedzka chciała podkreślić swój immunitet w obliczu licznych oczekiwań i sugestii, kto powinien zostać nagrodzony. Po kontrowersyjnym laurze dla Petera Handkego w 2019 roku Akademia Szwedzka nie dała sobie narzucić poprawnego politycznie werdyktu i podjęła dosyć konserwatywną decyzję.

Wyróżniono co prawda kobietę, ale silnie zakorzenioną w tradycji kultury zachodniej – białą Amerykankę, uprzywilejowaną wykładowczynie z wykształceniem. Cytując niezastąpionego Giuseppego Tomasiego di Lampedusę należy powiedzieć: wszystko musiało się zmienić, żeby mogło zostać po staremu.

Za każdym razem wygląda to podobnie. W drzwiach dawnej sztokholmskiej giełdy o godz. 13 czasu lokalnego staje stały sekretarz Akademii Szwedzkiej i ogłasza werdykt. W tym roku po tradycyjnie enigmatycznym uzasadnieniu („za niepodrabialny poetycki język, który w swym surowym pięknie nadaje egzystencji jednostki charakter uniwersalny") padło nazwisko, które kojarzyło niewielu obserwatorów.

Kiedy Mats Malm, pełniący swą funkcję od 2019 roku powiedział: Louise Glück, na kilka sekund zapadła cisza, a wszyscy zaczęli skanować pamięć w poszukiwaniu tej 77-letniej amerykańskiej poetki. Louise Glück jest niby jedną z najważniejszych i najbardziej utytułowanych w USA, ale przecież wiadomo, jak to jest z poezją. Innymi słowy: werdykt z 2020 r. był niespodzianką. Ale czy nie jest tak co roku. Nie na tym polega właśnie Nobel?

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”