Działalność religijnej sekty to temat ryzykowny dla opery. Francuski kompozytor Laurent Petitgirard oraz autor tekstu Xavier Maurel jednak zaryzykowali. Za punkt wyjścia posłużyło im wydarzenie, które rozegrało się 40 lat temu w Gujanie. Ponad 900 osób, członków tzw. Świątyni Ludu popełniło wówczas – do końca nie wiadomo, czy w pełni dobrowolnie – samobójstwo.
Francuscy twórcy nie dokonali faktograficznej rekonstrukcji zdarzeń. Ich opera „Guru" jest rodzajem studium zbiorowego zaczadzenia nie tyle religią co ideologią. Pokazali, jak całe społeczności potrafią ulec cynikowi, szaleńcowi lub fanatykowi, bo tytułowy bohater tej opery jest każdym z nich po trochu.
Zaryzykowała też szczecińska Opera na Zamku, decydując się na światową prapremierę „Guru". Teatr leżący z dala od metropolii operowych i ciągle jeszcze nie dość doceniany w naszym kraju, musi przecież uwzględniać gusty swej publiczności.
Na scenie mieszczącej się w Zamku Książąt Pomorskich wystawia się więc klasyczne opery, szczególnie lubiane przez widzów klasyczne operetki i oczywiście także balety. Prapremiery całkiem nowego dzieła operowego nie było tu jednak od bardzo dawna.
Wystawienie „Guru" wiązało się z ryzykiem. Z niezbyt może wielkim jednak, bo też utwór Laurenta Petitgirarda ma sporo zalet. Drastycznie realistyczny temat został wzbogacony poetyckim uogólnieniem zgodnie z regułami operowej sztuki. Dramaturgia zdarzeń stopniowo zagęszcza się, a główni bohaterowie mimo pewnej swej hieratyczności zostali wyraziście nakreśleni.