Sprzedał na świecie 80 mln płyt, nagranych solo oraz z zespołem The Heartbreakers, a w Polsce jego dorobek jest wciąż za mało znany. A przecież Petty nie znalazł się w supergrupie Traveling Wilburys, gdzie grał z George'em Harrisonem, Bobem Dylanem, Royem Orbisonem i Jeffem Lynnem, przez przypadek.
Jego zespół odnosił już od dekady sukcesy w Ameryce, gdy w 1986 r. na wspólne występy zaprosił go Bob Dylan. Grali razem podczas „The Confessions Tour". Śpiewała Stevie Nicks z Fleetwood Mac.
– To była decydująca lekcja, która zrobiła z nas zespół, jakim jesteśmy – mówił Petty. – Bob dał nam dużo swobody, ale wymagał odwagi, która jest potrzebna, żeby wypełnić miejsca na improwizację. Dzięki niemu mieliśmy okazję oswoić się z wielką publicznością i nabraliśmy pewności.
Również wtedy Petty zaprzyjaźnił się z George'em Harrisonem, który potem odwiedził Toma w domu, by odebrać gitarę. Jednocześnie przekazał zaproszenie do supergrupy Traveling Wilburys. Rozsławił ją poza nazwiskami muzyków przebój „Handle with Care". Album został nagrodzony Grammy.
– Nie chciałbym się puszyć, bo Beatlesi zbyt wiele znaczą, ale George stał się moim przyjacielem – mówił Petty. – Był jak starszy brat, który wiele przeżył w show-biznesie i zawsze znalazł radę, by wyjść z kłopotów. Wprowadził też do mojego życia element duchowości, nie moralizując ani nie każąc czytać tysięcy mądrych książek. A podtrzymywał mnie swoim niepowtarzalnym poczuciem humoru.