Gwiazdorska karma

Glenn Hughes nagrał z The Dead Daisies soczystą płytę „The Holy Ground".

Aktualizacja: 21.01.2021 20:48 Publikacja: 21.01.2021 18:20

David Lovy, Dou Aldritch, Glenn Hughes i Dean Costronovo

David Lovy, Dou Aldritch, Glenn Hughes i Dean Costronovo

Foto: materiały prasowe

Hughes (ur. 1951) to rockandrollowiec, który jednego dnia może być w Deep Purple, a kolejnego w Black Sabbath. – Nie boję się marzyć – powiedział portalowi UCR. – Pracowałem z najlepszymi i prawdopodobnie będę pracować z kilkoma innymi. Nie staram się zbytnio myśleć o tym, co mnie czeka. Pewny jestem tylko tego, że dziś wieczorem idę na kolację z przyjaciółmi. A co się stanie jutro, do diabła!, nie wiem. Taka karma!

Pożar w lochu

W 1973 r. znalazł się na liście marzeń Deep Purple.

– Grałem wtedy w funk-rockowym zespole Trapeze, w halach, sprzedając 10 tys. biletów dziennie. Wtedy właśnie zobaczył mnie Deep Purple – wspominał w „Rolling Stone". – Zalecali się do mnie, przychodzili na koncerty. Nie miałem pojęcia, że faktycznie zamierzają mnie poprosić o przyłączenie się do grupy. Nawet w dniu, kiedy padła propozycja, zastanawiałem się, co ja robię z tymi gośćmi?

Lider Purpli Ritchie Blackmore po pożegnaniu Iana Gillana i Rogera Glovera mocno ryzykował, ale gdy coraz ważniejszy był soul i funky, wprowadzenie do składu Hughesa i Davida Coverdale'a było strzałem w dziesiątkę.

– Stworzyliśmy całkowicie nowy zespół, również dlatego, że David Coverdale, niech go Bóg błogosławi, niczego wcześniej nie zrobił. Ja miałem 22 lata, a on 21. Połączyła nas silna braterska więź, a że wokalnie mieliśmy tą samą jakość tonalnego vibrato, nasze dialogi i pojedynki nie miały wtedy konkurencji.

O nowym napędzie, jaki uzyskał zespół, świadczyło to, że albumy „Burn" i „Stormbringer" zostały wydane w tym samym 1974 r.

– To była próba ognia, co dobrze ilustruje sesja „Burn". Zamknięci w zamku Clearwell w Gloucestershire w Anglii tworzyliśmy muzykę w lochach, ponieważ Ritchie kocha lochy. Klimat był naprawdę straszny, a wciąż nie mieliśmy otwierającej płytę tytułowej piosenki. Ritchie powiedział wtedy: „Czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy skomponowali piosenkę do słowa »spalić«?". Nagraliśmy ją w 15 minut ze słynną solówką Jona Lorda w stylu Jana Sebastiana Bacha. Niektóre z najlepszych piosenek zostały napisane w kilka minut.

Ten wspaniały czasy przerwała śmierć następcy Blackmore'a, czyli jazz-rockowego gitarzysty Toma Bolina i po nagraniu „Come Taste the Band" Purple się rozpadli, zaś Hughes był zajęty kontaktami z dilerami w towarzystwie Davida Bowiego.

W latach 80. próbował wrócić na szczyt m.in. z Garym Moore'em i Tonym Iommim. Nagrał z nim album „Seventh Star" pod szyldem Black Sabbath. Pokazał ogromne możliwości i brak dyscypliny w czasie tournée.

– Najgorsze i najbardziej zawstydzające momenty w mojej karierze zdarzyły się, gdy po kilku koncertach pobiłem się z menedżerem Tony'ego – powiedział dla UCR. – Miałem złamany nos i nie mogłem śpiewać. Musieli szukać zastępstwa. Wszystko to było dla mnie żenujące.

Zawsze mógł jednak liczyć na wsparcie i zaproszenia. W 2006 r. wraz Johnem Frusciante i Chadem Smithem z Red Hot Chili Peppers nagrał album „Music for the Divine". Trzy lata później stworzył supergrupę Black Country Communion, w której na gitarze grał Joe Bonamassa, zaś na perkusji Jason Bonham, syn Johna z Led Zeppelin.

Świetny biznes

Glenn nie przejął się zbytnio, gdy z powodu różnicy zdań Bonamassa podziękował za współpracę i zemścił się, zakazując używania już wypromowanej nazwy. Hughes postąpił wtedy wobec niego jak Blackmore: zaprosił do gry w nowej formacji California Breed Andrew Watta. Wtedy był młody, teraz wszyscy kojarzą go jako tego, który namówił rok temu Ozzy'ego Osbourne'a do wydania płyty „Ordinary Man", wyprodukował ją i uświetnił solówkami.

Potem Hughes grał z muzykami Guns N' Roses w zespole o wiele mówiącej nazwie Kings of Chaos. Przygoda z The Dead Daisies to też istne szaleństwo. Zespół powołał David Lovy, biznesmen, syn australijskiego miliardera w świecie nieruchomości (Unibail-Rodamco-Westfield), z zamiłowania gitarzysta. Zasada jest prosta: Lovy gra na gitarze rytmicznej, a wokół niego rotują gwiazdy. Teraz na czele grupy stanął Glenn Hughes i Dough Aldrich (Dio, Whitesnake).

Mieli jechać na tournée, z myślą o którym przygotowali premierowy album „Holy Ground". Piosenki dokończyli w zamku na południu Francji. Kompozycja tytułowa to potężny rock z przebojowym refrenem, z których Hughes zawsze słynął. A śpiewa o drodze do Avalon, rozpamiętując burzliwe życie. Kolejny świetny utwór to „Unspoken", w którym perkusyjną kanonadą popisał się Deen Costronovo (Journey). „Bustle and Flow" to znakomite połączenie hard rocka i bluesa. Również w tej konwencji Hughes jest mistrzem świata.

Hughes (ur. 1951) to rockandrollowiec, który jednego dnia może być w Deep Purple, a kolejnego w Black Sabbath. – Nie boję się marzyć – powiedział portalowi UCR. – Pracowałem z najlepszymi i prawdopodobnie będę pracować z kilkoma innymi. Nie staram się zbytnio myśleć o tym, co mnie czeka. Pewny jestem tylko tego, że dziś wieczorem idę na kolację z przyjaciółmi. A co się stanie jutro, do diabła!, nie wiem. Taka karma!

Pożar w lochu

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”