9 października obchodziłby 80. urodziny, gdyby 8 grudnia 1980 r. nie zastrzelił go psychopatyczny fan. Wtedy bycie czterdziestolatkiem skazywało Beatlesa na emeryturę, z której chciał powrócić. Dziś mógłby być aktywny jak inni seniorzy – McCartney, Jagger czy Dylan.
John Lennon został zamordowany w czasach, gdy świat jeszcze ponad trzy dekady musiał dojrzewać do literackiego Nobla dla Boba Dylana. Gdyby dożył obecnych czasów, założyciel The Beatles, pierwszego na świecie zespołu muzycznego, który sprzedał ponad 600 mln albumów (The Rolling Stones rozprowadzili 240 mln), byłby lepiej rozumiany i szanowany. Choćby za niezależność. Nigdy nie zgodził się na trwonienie legendy i comeback cudownej czwórki, choć tuż przed śmiercią oferowano za koncert, prawa do płyty i filmu rekordowe 50 mln dolarów, którym odpowiada dzisiejsze 175 mln dolarów.
W przeciwieństwie do pierwszego rock and rollowego idola Elvisa Presleya nie chciał być tylko młodzieżową ikoną. Miał ambicje komentowania i zmieniania świata jak drugi jego guru – właśnie Bob Dylan. A miał przecież od Boba, jak dziś byśmy powiedzieli, znacznie większy target. Można też mnożyć przykłady tego, jak łamał obyczajowe, społeczne i polityczne bariery oraz bił rekordy docierania ze swoimi piosenkami i przemyśleniami do ludzi na całym świecie. Poprzez single, płyty, koncerty o największej frekwencji oraz satelitarną transmisję telewizyjną do 400 mln widzów, dzięki której „All You Need Is Love" w 1967 r. stało się w każdym zakątku kuli ziemskiej pierwszą globalną muzyczną premierą o niebanalnym przesłaniu.
Miłość dla artysty, który jako dziecko praktycznie nie znał ojca marynarza i matki, bo wychowywała go ciotka, była nieziszczalnym marzeniem. Skalę nieszczęścia, z którym musiał się uporać, powiększał dramatyczny zbieg okoliczności: gdy zaczynał odzyskiwać kontakt z matką - zginęła w wypadku samochodowym, przejechana przez policjanta bez ważnego prawa jazdy.
– To była najstraszniejsza rzecz, jaka mi się przydarzyła – mówił Lennon. – Od tamtego momentu nie miałem już żadnych zobowiązań wobec nikogo.