Ale zarówno w polskich, jak i w innych dużych europejskich miastach średnia pensja nie wystarczy nawet na pół mkw. nieruchomości.
– Wbrew obiegowym opiniom to nie Londyn okazał się najdroższy. Palmę pierwszeństwa dzierży Wieczne Miasto. Za średnią pensję można w Rzymie kupić jedynie... 0,17 mkw. mieszkania – podaje Kijowski. – Koszmarnie wysokie ceny doskwierają też londyńczykom. Za metr kwadratowy lokalu w centrum trzeba zapłacić grubo ponad 15 tys. euro, najwięcej w całym zestawieniu. Przy średnich zarobkach rzędu 3,5 tys. euro daje to 0,22 mkw. mieszkania.
Podium zamyka Paryż. Jak podaje Kijowski, średnia pensja – 2,5 tys. euro – przy cenie 10,3 tys. euro za metr kwadratowy pozwala kupić 0,24 mkw. Dalej są Sztokholm (0,28 mkw.), Barcelona (0,31 mkw.) i Madryt (0,32 mkw.).
– Siódme miejsce zajmuje Warszawa. Za średnią pensję 912 euro kupimy 0,33 mkw. mieszkania. Oczko niżej jest Kraków (0,34 mkw.) – podaje ekspert. – Łatwiej o mieszkanie jest w Amsterdamie (0,37 mkw.) i Bernie (0,38 mkw.). Przedostatnie miejsce zajmuje Wrocław (0,42 mkw.), a stawkę zamyka stolica Niemiec. Za średnią pensję – 2,3 tys. euro – berlińczyk kupi 0,43 mkw. nieruchomości.
Kosztowne życie
Marcin Kijowski komentuje, że Polska wciąż jest uważana jest za kraj tani.
– Dla mieszkańców bogatej zachodniej Europy zapewne jest. Za kawę cappuccino w Warszawie zapłacimy ok. 2,3 euro, podczas gdy w Berlinie ok. 2,7 euro. Różnica to tylko 40 centów, ale statystyczny berlińczyk zarabia blisko trzy razy więcej od typowego mieszkańca Warszawy – zauważa. – Ceny nominalne mieszkań w centrach dużych miast też jasno pokazują nasze miejsce w szeregu: 2,7 tys. euro za metr kwadratowy lokalu w Warszawie wobec 15,40 tys. euro w Londynie czy 10,3 tys. euro w Paryżu to prawdziwa przepaść, której wbrew różnym zapowiedziom raczej nie uda się zasypać. Można powiedzieć: na szczęście.