We Wrocławiu chcemy opanować 10 procent rynku

Mamy jeden z największych banków ziemi - mówi Artur Ceglarz, wiceprezes ds. finansowych w Grupie Robyg.

Aktualizacja: 25.09.2017 07:09 Publikacja: 25.09.2017 06:02

Artur Ceglarz, wiceprezes ds. finansowych w Grupie Robyg

Artur Ceglarz, wiceprezes ds. finansowych w Grupie Robyg

Foto: materiały prasowe

"Rz": W branży rozpoczął się ruch, spółki przejmują inne firmy, by zwiększyć skalę biznesu i uzyskać dostęp do nowych rynków. Jesteście znaczącym graczem w Warszawie i Gdańsku, rozglądacie się za możliwościami ekspansji. Jakie są wasze plany?

Rzeczywiście w Gdańsku osiągnęliśmy już taki poziom rozwoju, że aby utrzymać tempo wzrostu sprzedaży niezbędne jest wejście na nowy rynek – w Warszawie nadal mamy potencjał rozwoju. Dlatego przeprowadziliśmy emisję akcji i pozyskaliśmy około 80 mln zł. Interesuje nas Wrocław lub Kraków, przy czym w tej chwili bliżej nam do wejścia do tego pierwszego miasta, gdzie mamy już jedną działkę. Skupiamy się na razie na pozyskaniu dobrych gruntów, także przez współpracę joint-venture z właścicielami. To atrakcyjna formuła, wnoszącemu grunt umożliwia udział w zyskach z projektu deweloperskiego, a Robyg może zaangażować mniejszą gotówkę i dzięki temu realizować więcej projektów. W przyszłości nie wykluczamy współpracy z lokalnymi deweloperami i wzmocnienia operacyjnego dzięki przejęciu. To zależy, czy znajdzie się odpowiadający nam podmiot, pasujący do naszej organizacji.

Jaki bank ziemi macie, a jaki chcecie mieć we Wrocławiu?

Mamy jedną działkę kupioną w przeszłości w dzielnicy Krzyki, na której możemy zbudować 300 mieszkań. Okolica jest coraz atrakcyjniejsza, poprawia się infrastruktura, pojawiają się inni deweloperzy. Przy naszej skali 300 mieszkań to relatywnie mało, więc chcielibyśmy ruszyć równocześnie z dwoma, trzema projektami. Czekamy na odpowiedni moment.

Czy wrocławskie inwestycje ruszą w tym roku?

Chcielibyśmy ruszyć w tym roku, ale nic na siłę. Chcemy zawrzeć transakcje na jak najlepszych parametrach.

Ile mieszkań chcielibyście sprzedawać we Wrocławiu docelowo?

W pierwszym pełnym roku działalności chcielibyśmy sprzedać 300 lokali, a w kolejnych latach stopniowo rosnąć, by uzyskać pułap 900-1000 mieszkań rocznie, co aktualnie dawałoby 10-proc. udział w rynku.

Wrocław to rozgrzany rynek, na giełdzie debiutowało kilku lokalnych deweloperów. Czy łatwo będzie sprostać konkurencji?

Przy dzisiejszej bardzo dobrej koniunkturze na mieszkania w każdym mieście jest bardzo duża konkurencja. Mimo wszystko we Wrocławiu wciąż są grunty z potencjałem i ich zakup wydaje się łatwiejszy niż w Warszawie. W stolicy ceny osiągają już wyśrubowane i chyba nie do końca racjonalne poziomy. Mamy jeden z największych wśród deweloperów banków ziemi, dlatego nie mamy presji, by kupować na mniej korzystnych warunkach. Na koniec czerwca w banku mieliśmy parcele umożliwiające budowę około 5,72 tys. mieszkań w Warszawie i 6,2 tys. w Gdańsku. Do tego dochodziło 2,2 tys. lokali w ofercie.

Jaki potencjał rozwoju widzicie w Warszawie i Gdańsku?

W I półroczu w Warszawie sprzedaliśmy 747 mieszkań, a w Gdańsku 946. W III kwartale sytuacja w stolicy się zmieni, bo zwiększyliśmy ofertę. Nie mamy problemu z dostępnością ziemi, ale – podobnie jak wiele innych spółek deweloperskich – odczuwamy, że uzyskiwanie pozwoleń zabiera teraz więcej czasu. Bardzo dobrze rozwijamy się w Ursusie, pojawili się tu inni deweloperzy i ta dzielnica z przemysłowej przekształca się w mieszkaniową.

Dobrze oceniamy start naszej pierwszej inwestycji po prawej stronie Wisły, na Tarchominie, w pobliżu otwartej niedawno Galerii Północnej i Mostu Marii Skłodowskiej-Curie. W Warszawie chcielibyśmy zwiększyć sprzedaż do ponad 2 tys. mieszkań rocznie wobec 1,48 tys. w 2016 r. Jeśli chodzi o Gdańsk, w 2016 r. sprzedaliśmy tam również blisko 1,48 tys. mieszkań, ale stanowi to bardzo wysoki, bo 20-proc. udział w rynku, a więc pole wzrostu jest już mocno ograniczone. Stąd właśnie pomysł na ekspansję geograficzną.

Kiedy moglibyście wejść do Krakowa?

Analizujemy rynek, ale na razie to dalsza przyszłość, chcielibyśmy zbudować pozycję we Wrocławiu.

Planujecie w tym roku zwiększyć sprzedaż o 12 proc., do 3,3 tys. mieszkań – będzie to nowy rekord. A jakie są zapatrywania na kolejne lata, jak długo jeszcze potrwa dobra koniunktura?

W porównaniu do hossy z 2007 r. dzisiejszy rynek jest stabilny. Jest bardziej zorganizowany, są rachunki powiernicze, dużą rolę mogą odgrywać banki, bo to od nich zależy, czy będą otwierać rachunki powiernicze i czy będą udzielać deweloperom finansowania. Ceny mieszkań rosną, ale stopniowo, a nie gwałtownie. W Polsce są ogromne potrzeby mieszkaniowe, ludzie dobrze zarabiają, migrują do miast. Jest co prawda duży udział klientów kupujących mieszkania za gotówkę, u nas to 30-40 proc., i w tej puli część to zakupy inwestycyjne.

Kiedy stopy procentowe zaczną rosnąć część tych klientów może szukać innych opcji inwestycyjnych. Są jednak sygnały, że podwyżki rozpoczną się najwcześniej w 2019 r. i nie spodziewałbym się wzrostu skokowego. Reasumując – wygląda na to, że 2018 r. może być kolejnym bardzo dobrym rokiem dla deweloperów. Nie widzimy zagrożenia w postaci dużego spadku wolumenów sprzedaży ogółem deweloperów w Polsce, raczej może to być łagodna korekta. Na korektę nie patrzyłbym wcale negatywnie. Ceny gruntów spadną, pojawią się możliwości konsolidacji, rynek oczyści się z „przypadkowych" graczy.

Wchodzicie w okres żniw, jak wygląda polityka dywidend?

Zgodnie z opublikowaną polityką dywidendową będziemy rekomendować wypłatę akcjonariuszom 65-80 proc. tegorocznego zysku, który według prognozy ma wynieść 105 mln zł. Jeśli chodzi o kolejne lata nie ma jeszcze ustaleń. Niewątpliwie patrząc na harmonogram potencjalnych przekazań, przyszły rok będzie najlepszym w historii spółki.

A co z rentownością? Rosnące ceny gruntów to jedno, rosną także koszty pracy...

Współpracujemy z podwykonawcami, z którymi utrzymujemy dobre relacje od lat, wzrost kosztów wykonawstwa nie jest znaczący, szacujemy go na ponad 200 zł na mkw. Ale też ceny mieszkań poszły lekko w górę. Średnia cena gruntów w naszym banku ziemi to poniżej 900 zł za mkw., co daje nam dobrą pozycję. Dziś w Warszawie ponad 1500 zł za mkw. to normalna cena.

CV

Artur Ceglarz jest wiceprezesem ds. finansowych od 2007 r. W latach 2001–2006 był członkiem zarządu. Wcześniej pracował w Prokom Investments, gdzie m.in. negocjował sprzedaż nieruchomości. Ukończył zarządzanie i ekonomię na Politechnice Gdańskiej oraz zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim.

"Rz": W branży rozpoczął się ruch, spółki przejmują inne firmy, by zwiększyć skalę biznesu i uzyskać dostęp do nowych rynków. Jesteście znaczącym graczem w Warszawie i Gdańsku, rozglądacie się za możliwościami ekspansji. Jakie są wasze plany?

Rzeczywiście w Gdańsku osiągnęliśmy już taki poziom rozwoju, że aby utrzymać tempo wzrostu sprzedaży niezbędne jest wejście na nowy rynek – w Warszawie nadal mamy potencjał rozwoju. Dlatego przeprowadziliśmy emisję akcji i pozyskaliśmy około 80 mln zł. Interesuje nas Wrocław lub Kraków, przy czym w tej chwili bliżej nam do wejścia do tego pierwszego miasta, gdzie mamy już jedną działkę. Skupiamy się na razie na pozyskaniu dobrych gruntów, także przez współpracę joint-venture z właścicielami. To atrakcyjna formuła, wnoszącemu grunt umożliwia udział w zyskach z projektu deweloperskiego, a Robyg może zaangażować mniejszą gotówkę i dzięki temu realizować więcej projektów. W przyszłości nie wykluczamy współpracy z lokalnymi deweloperami i wzmocnienia operacyjnego dzięki przejęciu. To zależy, czy znajdzie się odpowiadający nam podmiot, pasujący do naszej organizacji.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu