Mieszkania wciąż idą jak woda. W najlepszych lokalizacjach brakuje ofert.
– Największy deficyt widać w dzielnicach centralnych – mówi Michał Okoń, wiceprezes ds. nieruchomości w SonarHome. – W Warszawie jest to Śródmieście i centralne lub inne znaczące punkty dzielnic, jak centrum biurowe na Mokotowie czy Ochota na granicy ze Śródmieściem – wskazuje.
Dużym zainteresowaniem cieszą się też lokale na linii metra, także te przy budowanych dopiero stacjach. Tomasz Rożek, ekspert agencji Akces Polska, dopowiada, że w zasadzie w każdej dzielnicy brakuje jedno- i dwupokojowych mieszkań. W wielu miejscach deweloperzy nie mają na czym budować. – Bardzo zabudowany jest już Ursynów, osiedla powstają raczej na obrzeżach. Podobnie jest na Starym Mokotowie i Żoliborzu – mówi.
Przekraczanie pułapów
– Mieszkania w deficytowych rejonach znikają z oferty bardzo szybko – podkreśla Michał Okoń. – W Warszawie znalezienie lokalu przy ul. Marszałkowskiej, Poznańskiej, Żurawiej czy Grójeckiej na odcinku od pl. Zawiszy do Och-Teatru jest niezwykle trudne, szczególnie w pierwszej linii zabudowy. Deficytowy jest też Dolny Mokotów, rejon ul. Gagarina i Belwederskiej, w pobliżu Łazienek Królewskich.
Michał Okoń potwierdza, że w tych rejonach brakuje wolnych działek. Jeśli się już pojawią, nowo wybudowane lokale są dużo droższe niż mieszkania w starym budownictwie.