Z kolanem do mniejszego szpitala

Wielkie ośrodki premiowane przez sieć nie zapewniają optymalnego leczenia – mówią szefowie CM Gamma.

Aktualizacja: 31.07.2017 22:37 Publikacja: 31.07.2017 19:36

Aby terapia była skuteczna, chirurg musi blisko współpracować z diagnostą i rehabilitantem

Aby terapia była skuteczna, chirurg musi blisko współpracować z diagnostą i rehabilitantem

Foto: Fotolia

Rzeczpospolita: Czy w sieci szpitali powinna powstać odrębna kategoria ortopedii?

Jędrzej Litwiniuk, prezes zarządu CM Gamma: Sieć niewątpliwie premiuje duże ośrodki wielospecjalistyczne, ale mamy wątpliwości, czy zapewniają one pacjentowi optymalny proces leczenia. Najwyższą jakość leczenia jest w stanie zapewnić niewielki, wysoko wyspecjalizowany ośrodek, niezależnie od tego, czy jest prywatny czy publiczny.

Dlaczego?

Jędrzej Litwiniuk: Łatwiej skoordynować procesy niezbędne do prawidłowego leczenia. Kluczem jest ścisła współpraca i komunikacja zespołu medycznego – szybko postawiona, trafna diagnoza, ale też komunikacja lekarza prowadzącego z diagnostą. Gdy chirurg ma wątpliwość, zdjęcie powinno być obejrzane wspólnie. Niezbędny jest też kontakt chirurga z rehabilitantem. W dużych szpitalach chirurg zazwyczaj nie wie, kto opisywał zdjęcie, i nie ma z nim kontaktu. Podobnie rehabilitant. Na skierowaniu czyta: „Proszę o rehabilitację prawego kolana", i musi sam się domyślić, jakich obciążeń wymaga pacjent. Trudno, by jedno lub nawet kilka lakonicznych zdań oddało specyfikę urazu. Dlatego kluczowa w procesie leczenia pacjenta jest rozmowa między specjalistami.

A na nią w dużym szpitalu nie ma czasu?

Jędrzej Litwiniuk: Tam każdy oddział i zakład rządzi się swoimi prawami i ma inne priorytety, a komunikacja między nimi jest sformalizowana. A w małym ośrodku jest ona pełna i jasna. To bardzo ważne, bo jeśli na którymkolwiek z etapów – diagnozy, zabiegu i rehabilitacji – pojawią się jakiekolwiek przekłamania, możemy zapomnieć o optymalnym leczeniu. Jeśli o leczeniu zdecydujemy na podstawie nieaktualnego badania, istnieje spore ryzyko, że wybór będzie błędny. Jeśli rehabilitację rozpoczniemy zbyt późno lub zbyt wcześnie, będzie mniej efektywna. Naszym zdaniem wielki szpital nie jest w stanie odpowiednio precyzyjnie skoordynować procesu leczenia.

Resort zdrowia uważa, że jest, i w sieci szpitali najwięcej przeznacza na placówki wielospecjalistyczne.

Dr Grzegorz Adamczyk, założyciel oraz dyrektor medyczny CM Gamma: Tyle że takie szpitale borykają się z problemem wszystkich dużych systemów – nie są w stanie zmieścić się w czasie leczenia rekomendowanym przez światowe towarzystwa naukowe. Nie potrafią też sobie poradzić z innym problemem, typowym dla Polski – NFZ-owskich kolejek. W USA, gdzie rocznie dochodzi do 200 tys. przypadków uszkodzenia więzadła krzyżowego przedniego w stawie kolanowym, leczenie ma być podjęte w ciągu kilku tygodni. Jeżeli skierujemy chorego do trzy-, czteroletniej kolejki, dojdzie do zniszczenia łąkotek i chrząstki, a pierwotna operacja rekonstrukcji więzadła będzie nieskuteczna albo niemożliwa. Oczekiwanie na leczenie, w pewnym stopniu zrozumiałe przy polityce finansowej krótkiej kołdry, skazuje wielu pacjentów na pogorszenie zdrowia, a przez to na dodatkowe koszty.

Powinniśmy więc doinwestować ortopedię?

Grzegorz Adamczyk: To raczej niemożliwe w naszej sytuacji. Można jednak próbować zaradzić sytuacji, wprowadzając zmiany organizacyjne – przenosząc ortopedię do mniejszych placówek. Skazywanie wszystkich na leczenie w wielkich szpitalach, które z konieczności muszą się skupić na działalności doraźnej w nagłych wypadkach, jest błędem, bo w sytuacji ostrego dyżuru i walki o życie pacjenta leczenie kolana zawsze będzie na ostatnim miejscu. Jeśli dodać do tego problemy ze znalezieniem anestezjologa, możemy być pewni, że chory nie dostanie takiej opieki, jakiej by wymagał.

Tymczasem przed wejściem w życie ustawy o sieci szpitali małe ośrodki jednoprofilowe gorączkowo łączą się z dużymi placówkami, by zapewnić sobie finansowanie z budżetu państwa.

Grzegorz Adamczyk: Tendencje do takich konsolidacji pojawiają się na całym świecie. Gdy pracowałem we Francji, w szpitalu odległym 18 km od miasta, wiecznie chcieli nam budować siedzibę w śródmieściu i podłączać do dużego oddziału szpitalnego. Mój szef nigdy się na to nie zgodził, bo połączenie urazów ortopedycznych z urazami głowy czy brzucha zawsze kończy się źle dla ortopedii i stawia ją na końcu.

Jędrzej Litwiniuk: Innym objawem syndromu dużego szpitala jest rozmycie odpowiedzialności – w ogromnym ośrodku zawsze jest lekarz dyżurny. Pacjent nie jest przypisany do konkretnego chirurga, lekarz dyżurny nie ma potrzeby wnikliwego pilnowania przebiegu leczenia, bo wie, że w razie czego ktoś po nim „posprząta".

W małych szpitalach jest inaczej?

Jędrzej Litwiniuk: W ośrodku takim jak nasz odpowiedzialność jest jednoznaczna. Pacjent przypisany jest do danego chirurga i jeśli nastąpi komplikacja, jego lekarz musi przyjechać i się nim zająć, bez względu na dzień tygodnia i porę dnia.

Grzegorz Adamczyk: Za małymi ośrodkami przemawia też akumulacja wiedzy. W naszym centrum specjaliści wykonują ok. 1000 operacji rocznie, dzięki czemu każdy chirurg w ciągu roku wielokrotnie spotyka się z przypadkami stosunkowo rzadkimi. W Wielkiej Brytanii regulują to odrębne przepisy – żeby w danym ośrodku mógł funkcjonować konkretny oddział, tamtejsi lekarze muszą wykonywać nie mniej niż kilkaset procedur rocznie.

Do sieci powinny wejść ośrodki takie jak CM Gamma?

Jędrzej Litwiniuk: Naszym zdaniem tylko wyspecjalizowane ośrodki mogą zapewnić pacjentom ortopedycznym czy kręgosłupowym odpowiednie leczenie i uniknięcie powikłań, które w konsekwencji będą kosztowały państwo o wiele więcej niż drogie procedury wykonane w krótkim czasie po urazie. Nie walczymy jednak o kontrakt z NFZ. Od początku funkcjonujemy bez niego i jesteśmy przekonani, że dzięki utrzymaniu skuteczności i jakości w leczeniu nadal pacjenci będą wybierać nasze usługi.

Leczenie prywatne nie jest tylko dla wybranych?

Jędrzej Litwiniuk: To mit, który rozpowszechniają niechętni ośrodkom prywatnym. W rzeczywistości naszymi pacjentami wcale nie są wyłącznie osoby dobrze sytuowane. Leczą się u nas ludzie, dla których zdrowie jest bardzo ważne i którzy potrafią sporo poświęcić, by zwiększyć prawdopodobieństwo wyleczenia. No i powrotu do pełnej aktywności zawodowej i hobby. Jesteśmy przekonani, że po wejściu sieci szpitali nie stracimy naszych pacjentów.

Ale zyskają państwo tych, których uszczelniony system wyrzuci poza nawias?

Jędrzej Litwiniuk: Niekoniecznie. Kiedy doszło do strajku anestezjologów i zmniejszyła się liczba wykonywanych procedur, co jeszcze wydłużyło kolejki, przyszło do nas zaledwie dwóch pacjentów, którzy dotychczas leczyli się na NFZ. W ośrodkach prywatnych leczy się inna populacja niż w NFZ, pacjenci chcący wziąć zdrowie we własne ręce, zainteresowani optymalnym doborem terapii i materiałów medycznych dostosowanych do ich potrzeb. Jesteśmy przekonani, że ci pacjenci od nas nie odpłyną.

Rzeczpospolita: Czy w sieci szpitali powinna powstać odrębna kategoria ortopedii?

Jędrzej Litwiniuk, prezes zarządu CM Gamma: Sieć niewątpliwie premiuje duże ośrodki wielospecjalistyczne, ale mamy wątpliwości, czy zapewniają one pacjentowi optymalny proces leczenia. Najwyższą jakość leczenia jest w stanie zapewnić niewielki, wysoko wyspecjalizowany ośrodek, niezależnie od tego, czy jest prywatny czy publiczny.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”
Nauka
W Australii odkryto nowy gatunek chrząszcza. Odkrywca pomylił go z ptasią kupą