30-letnia Australijka udała się do lekarza z powiększonymi węzłami chłonnymi pod pachami. Po badaniu tomografem okazało się, że kobieta ma powiększone węzły chłonne także w klatce piersiowej niedaleko płuc. Na początku lekarze byli przekonani, że to chłoniak, jednak, aby to potwierdzić, zrobiono biopsję i pobrano wycinek do badania pod mikroskopem. Wyniki badań wykazały, że za zmiany odpowiedzialny był pigment z tatuażu, a nie choroba nowotworowa.

Powiększenie węzłów chłonnych zdarza się często, zwykle jest to objawem łagodnych infekcji takich jak zapalenie dróg oddechowych. Węzły chłonne po wyleczeniu infekcji powinny wrócić jednak do prawidłowych rozmiarów. Towarzyszące objawy takie jak  ból, obrzęk, zaczerwienienie, a także węzły chłonne bardzo miękkie, ropiejące, mogą świadczyć o bakteryjnym zakażeniu węzłów lub nawet o procesie nowotworowym. 

W przypadku Australijki, o której pisze CNN, węzły chłonne powiększone były przez długi czas oraz w wielu miejscach. Według lekarzy, w 99 na 100 takich przypadków świadczy to o nowotworze. Tym razem okazało się jednak, że w komórkach limfatycznych węzłów znajdował się czarny pigment z tatuażu. Kobieta zrobiła go sobie na plecach 15 lat temu.

 Węzły chłonne kobiety uległy zapaleniu z powodu reakcji na stary atrament użyty do wykonania tatuażu. ”Skóra ma swoje własne komórki odpornościowe, które zawsze kontrolują skórę" - czytamy w raporcie dermatologa dr Billa Stebbinsa."Gdy te komórki odpornościowe znajdą pigment tatuażowy, obcą substancję, połykają go i wędrują ze skóry do węzłów chłonnych. Pigment jest zbyt duży, aby te komórki mogły go zlikwidować i dlatego tkwi w nich od wielu lat, tworząc stany zapalne węzłów chłonnych” - podkreślił. 

Nie wiadomo, dlaczego dopiero po 15 latach od wykonania tatuażu pojawił się stan zapalny.