Dziennikarz Michał Majewski prawomocnie skazany za nieoddanie laptopa ABW

Sąd prawomocnym wyrokiem skazał Michała Majewskiego, który w 2014 roku, w czasie akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji tygodnika „Wprost”, nie pozwalał przejąć funkcjonariuszom laptopa Sylwestra Latkowskiego, redaktora naczelnego gazety. - Czuję absmak związany z tą sprawą - powiedział dziennikarz w rozmowie z Onetem.

Aktualizacja: 19.01.2021 15:07 Publikacja: 19.01.2021 14:43

Dziennikarz Michał Majewski prawomocnie skazany za nieoddanie laptopa ABW

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Do wydarzeń w redakcji tygodnika, który opublikował taśmy kompromitujące członków rządu, polityków PO i wysokich urzędników państwowych, doszło w połowie czerwca 2014 roku.

Funkcjonariusze ABW w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka weszli do redakcji po raz pierwszy około godziny 13. Działali na mocy postanowienia Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, która domagała się, by dziennikarze wydali nośniki zawierające rozmowy polityków nagrane w restauracjach „Sowa i Przyjaciele” oraz Amber Room w Warszawie. Jak przeczytał potem zgromadzonym dziennikarzom Sylwester Latkowski, postanowienie było efektem doniesienia jednego z nagranych polityków - nadzorującego ABW ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Sprawa natychmiast stała się publiczna, bo sytuację relacjonowały w mediach społecznościowych osoby obecne w redakcji. 

Pierwszą eskalacją napięcia było wręczenie naczelnemu prokuratorskiego postanowienia. Odbyło się w pokoju Latkowskiego, z którego funkcjonariusze bezskutecznie próbowali wyprosić dziennikarzy. W ich obecności szef „Wprost” odmówił wydania materiałów, przekonując, że mogłyby one zdradzić informatorów, których dziennikarz ma obowiązek chronić. Później w redakcji pojawiła się policja. Jej asysta towarzyszyła prokuratorom i ABW w przeszukiwaniu dysków kolejnych wymienionych w postanowieniu dziennikarzy. Najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się wieczorem w pokoju naczelnego. Ujawnione potem amatorskie nagrania zrobione przez okno, pokazują jak funkcjonariusze ABW rzucają się na Latkowskiego, przewracają i siłą próbują wyrwać mu laptop. 

Służby po nieudanej próbie opuściły redakcję, zostawiając dokumenty i czarną walizkę z materiałami operacyjnymi. Zostały one później przekazane ówczesnemu premierowi Donaldowi Tuskowi.

W lutym zeszłego roku Michał Majewski, który bronił laptopa Latkowskiego przed ABW, został skazany na 18 tys. zł grzywny przez Sąd Rejonowy w Warszawie. Został uznany winnym przestępstwa z art. 224 par. 2 Kodeksu karnego, który mówi o „stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej”. We wtorek Majewski przekazał na Twitterze, że „wyrok w całości podtrzymany w apelacji”.

Majewski w rozmowie z Onetem stwierdził, że „czuje absmak związany z tą sprawą”. - Czuję się potraktowany niesprawiedliwie, ponieważ w tamtym momencie chodziło o wartość dla dziennikarzy fundamentalną, czyli ochronę źródeł informacji. I sprzeciw wobec agresywnego potraktowania dziennikarza przez funkcjonariuszy służb specjalnych - powiedział Majewski.

- Każdy dziennikarz na moim miejscu zachowałby się tak samo. Dziennikarz, który wydaje informatorów lub pozwala na to jest zawodowo skończony. Może podrzeć swą legitymację i wziąć się za inne zajęcie. I to była właśnie kolizja dóbr najpoważniejsza, czego sąd nie wziął pod uwagę. I to boli - dodał dziennikarz.

Michał Majewski, wcześniej dziennikarz „Rzeczpospolitej”, został skazany na 18 tysięcy złotych grzywny.

Do wydarzeń w redakcji tygodnika, który opublikował taśmy kompromitujące członków rządu, polityków PO i wysokich urzędników państwowych, doszło w połowie czerwca 2014 roku.

Funkcjonariusze ABW w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka weszli do redakcji po raz pierwszy około godziny 13. Działali na mocy postanowienia Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, która domagała się, by dziennikarze wydali nośniki zawierające rozmowy polityków nagrane w restauracjach „Sowa i Przyjaciele” oraz Amber Room w Warszawie. Jak przeczytał potem zgromadzonym dziennikarzom Sylwester Latkowski, postanowienie było efektem doniesienia jednego z nagranych polityków - nadzorującego ABW ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Sprawa natychmiast stała się publiczna, bo sytuację relacjonowały w mediach społecznościowych osoby obecne w redakcji. 

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?