YouTuberzy robią biznes

Prywatne kanały na YouTube to już dawno nie tylko kręcone w domowym zaciszu amatorskie wideo.

Aktualizacja: 19.10.2015 19:28 Publikacja: 19.10.2015 15:42

YouTuberzy robią biznes

Foto: Bloomberg

Na wideo na YouTube zarabia już 3 mln ludzi w Europie, YouTube tworzy dla nich darmowe profesjonalne studia telewizyjne. Zaczynają też być reklamową siłą, która wymusza na branży zupełnie nowe regulacje.

Halloween już za dwa tygodnie, więc w małym studiu mieszczącym się przy londyńskiej St Giles Street trwa właśnie nakładanie okolicznościowego makijażu. Długowłosa makijażystka (jak sama mówi, bez żadnego profesjonalnego wykształcenia, nauczyła się malować samodzielnie, korzystając z internetowych tutoriali) rysuje właśnie na twarzy swojego modela krwawe kreski ciągnące się od ust do brody. Dookoła kręcą się młodzi dźwiękowcy i operatorzy. Studio do czasu Halloween pozostanie ponuro wystylizowane tak, by każdy chętny Youtuber mógł sobie w nim nagrać świąteczne wideo. No, może nie każdy, bo warunkiem wstępu do londyńskiego studia YouTube Space jest posiadanie przynajmniej 5 tys. subskrybentów swojego kanału.

- Na miejscu można za darmo korzystać z kamer 360 stopni i 4K, jest możliwość uzyskania fachowej porady scenarzysty czy operatora, ale do niczego nikogo nie zmuszamy i nie pouczamy - mówi David Ripert, szef YouTube Spaces w rejonie EMEA.

9 milionów godzin wideo

Takich studiów jest na świecie coraz więcej. Z tych już mieszczących się w Los Angeles, Nowym Jorku, Londynie, Tokio, Sao Paulo i Berlinie dotychczas skorzystało 100 tysięcy, nakręcili w nich 12 tys. filmów, łącznie 9 mln godzin materiału. We wszystkich studiach tego typu na świecie nakręcało swoje wideo już 170 tys. Youtuberów, z tego 25 tys. w Europie. Nie ma wśród nich na razie Polaków, jedynym, który korzystał z organizowanych przez YouTube Spaces warsztatów był AdBuster.

Dla statystycznego Polaka wypad do studia w Londynie to raczej kosztowna rozrywka, nawet, gdy samo studio dostaje za darmo. Bliżej jest zresztą studio w Berlinie, dlatego zapewne na razie nie ma mowy o uruchamiania podobnego w Warszawie.

- Decyzję o tym, gdzie powstanie kolejne studio, podejmujemy na bieżąco. Na razie na pewno w przyszłym roku ruszą studia w Bombaju i Rio - mówi Ripert.

Jak dodaje, decyzja o tym, gdzie ma powstać nowa taka przestrzeń, nie zależy od tego czy Google akurat ma w danym mieście wolne pomieszczenia, ale od wielkości youtube'owej społeczności i tego, jak bardzo jest aktywna. Studia znacznie różnią się między siebie powierzchnią, inne są też w każdym mieście warunki, jakie trzeba spełnić, by móc zarezerwować sobie w nich czas na zdjęcia. W niektórych wystarczy tysiąc subskrybentów, w innych: dwa. Berlińskie studio mieści się w szkole filmowej, więc często organizowane są tam dla chetnych warsztaty.

- Wszędzie wstęp do studiów jest darmowy, ale nie chcemy, by nasi twórcy traktowali te studia jako permanentne miejsce do kręcenia swoich wideo. Jeśli wolą kręcić we własnym salonie, robią to tam. My dajemy im tylko możliwość nauczenia się czegoś nowego - mówi Ripert.

Najczęściej na korzystanie ze studiów decydują się ci, którzy kanały na YouTube traktują jak źródło utrzymania. W Europie z prywatnych wideo na żądanie zarabia obecnie ok. 3 mln YouTuberów. Pieniądze, jakie otrzymują, to dziś najczęściej wpływy z reklam, jakie firmy zamieszczają przy ich filmach. Ale także rozmaite formy współpracy z producentami reklamowanych produktów. Te gwiazdy YouTube, które już mają wyrobione własne marki, mają własne pomysły na to, jak zarobić z reklamy, nie zniechęcając do siebie uczulonych na reklamy fanów.

- Sama jestem bardzo sceptyczna, jeśli chodzi o reklamy w internetowym wideo, jeśli twórca decyduje się już, żeby wziąć w jakiejś udział, ważne, by przemawiał w niej własnym głosem - mówi Grace Helbig, gwiazda YouTube, właścicielka komediowego kanału "It's Grace", który ma 2,7 mln fanów.

- Kiedy zaproponowano mi reklamowanie balsamu do ciała, zgodziłam się, pod warunkiem, że zrobimy mu "najgorszą kampanię reklamową świata". Powstały materiały zza kulis tej kampanii, było śmiesznie. Nie mogłabym na serio opowiadać komuś w żadnym spocie z pełną powagą, żeby kupił jakiś balsam, to nie byłabym ja - przekonuje.

Zakaz przesadzania z reklamą

Mimo, że gwiazdy YouTube'a nieźle żyją z pieniędzy napływających od reklamodawców, starają się nie przesadzać z eksponowaniem się w reklamach. - Nie można robić swojego kanału tylko dla pieniędzy, bo potem nie ma się z niego już nic więcej. Ja chcę, żeby w pierwszej kolejności ludzie oglądając mnie, lepiej się czuli, a dopiero potem ewentualnie coś kupili - mówi Louise Pentland, właścicielka kanału urodowo-modowego Sprinkle of Gitter (Posypane brokatem).

O ostrożności zapomnieli vloggerzy, którzy w ubiegłym roku posunęli się z reklamą za daleko. Brytyjska organizacja ASA (Advertising Standards Authority) zażądała, by ich filmy zniknęły z sieci po tym, jak okazało się, że za na pierwszy rzut oka spontaniczne nagrania zapłacił producent ciastek Oreo - Mondelez UK. W trakcie trwania kampanii ciastek Oreo, której pomysł opierał się na konkursie zlizywania kremu z ciastek, pięciu vloggerów niezależnie od siebie zorganizowało podobny konkurs także na swoich kanałach. Branża szybko jednak rozszyfrowała wideo, bo na końcu pojawiały się informacje o reklamodawcy precyzujące, że wideo powstało dzięki producentowi ciastek oraz odsyłające po "więcej informacji" na strony korporacji. I ASA reklamy zakazała.

Debbie Weinstein, szefowa Google odpowiedzialna za współpracę z markami w rejonie EMEA twierdzi, że o historii z Oreo nie słyszała, choć to m.in. jej skutkiem jest to, że IAB Europe właśnie powołało grupę roboczą do stworzenia ram dla tzw. reklamy natywnej (czyli tej idealnie wtopionej w materiały w Internecie).

- Z reklamą natywną problem polega już na samej jej definicji, bo co to właściwie jest? Na pewno przydadzą się jej ramy, to aktualny w branży problem. Sama idea tworzenia reklam pasujących do treści jest jednak jak najbardziej trafna - mówi Weinstein w rozmowie z "Rzeczpospolitą", którą opublikujemy w jednym z najbliższych wydań.

- Magdalena Lemańska z Londynu

Na wideo na YouTube zarabia już 3 mln ludzi w Europie, YouTube tworzy dla nich darmowe profesjonalne studia telewizyjne. Zaczynają też być reklamową siłą, która wymusza na branży zupełnie nowe regulacje.

Halloween już za dwa tygodnie, więc w małym studiu mieszczącym się przy londyńskiej St Giles Street trwa właśnie nakładanie okolicznościowego makijażu. Długowłosa makijażystka (jak sama mówi, bez żadnego profesjonalnego wykształcenia, nauczyła się malować samodzielnie, korzystając z internetowych tutoriali) rysuje właśnie na twarzy swojego modela krwawe kreski ciągnące się od ust do brody. Dookoła kręcą się młodzi dźwiękowcy i operatorzy. Studio do czasu Halloween pozostanie ponuro wystylizowane tak, by każdy chętny Youtuber mógł sobie w nim nagrać świąteczne wideo. No, może nie każdy, bo warunkiem wstępu do londyńskiego studia YouTube Space jest posiadanie przynajmniej 5 tys. subskrybentów swojego kanału.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Media
Nowy „Plus Minus”: 20 lat Polski w UE. Dobrze wyszło (tylko teraz nie wychodźmy!)
Media
Unia Europejska i USA celują w TikToka. Chiński gigant uzależnia użytkowników
Media
Wybory samorządowe na celowniku AI. Polska znalazła się na czarnej liście
Media
Telewizje zarobią na streamingu. Platformy wchodzą na rynek reklamy
Media
Koniec ekspansji platform streamingowych? Netflix ukryje dane