Powód? Wprawdzie paliwo nie podrożało, ale bardzo silne są naciski płacowe, częściowo tylko złagodzone wzrostem efektywności pracy. Natomiast konkurencja na rynku wymusza utrzymanie niskich cen biletów. Według wyliczeń IATA w 2019 roku, średnia cena powrotnego biletu, po odliczeniu inflacji, wynosi dzisiaj 62 proc. tego, ile musieliśmy zapłacić w roku 1998.
Jeszcze w czerwcu tego roku IATA prognozowała globalny zysk linii lotniczych na poziomie 28 mld dol. Teraz wiadomo, że będzie to 25,9 mld. przy przychodach sięgających w tym roku 838 mld dol. Skąd się wzięła ta różnica? Wolniej rośnie światowy PKB, popyt na podróże nie jest tak silny, jak oczekiwano, a wojny handlowe spowodowały spadek przewozów cargo — o 3,3 proc. co jest największym spadkiem od roku 2009, czyli od kryzysu finansowego. — To prawda, ropa, a z nią i paliwo lotnicze są tańsze, niż prognozowano pół roku temu, to jednak korzyści z tego tytułu są mniejsze niż ogólny spadek przychodów — tłumaczy Brian Pearce, główny ekonomista IATA i zastrzega się, że w prognozach nie ma niekorzystnego efektu uziemienia B737 MAX.— Nie jesteśmy w stanie wiarygodnie wyliczyć tych kwot — dodał.
Czytaj także: Restauracja z posiłkami z samolotów? Linia lotnicza AirAsia postanowiła spróbować
Na 2020 IATA prognozuje przychody w wysokości 872 mld dol. i zysk 29,3 mld dol. Ten wzrost wynika również z oczekiwanej większej liczby przewiezionych pasażerów. W 2019 będzie ich 4,54 mld, w 2020 — 4,72 mld. Średnie wypełnienie samolotów wyniesie 82 proc., podczas gdy linie zarabiają już wówczas, gdy wypełnią swoje rejsy w 68,9 proc. Dla przewoźników to jeszcze nie jest koniec dobrych wiadomości, bo średni zysk z każdego przewiezionego pasażera wzrośnie do 6,20 dol. z 5,42 w 2019. Najwięcej, już tradycyjnie zarobią przewoźnicy amerykańscy, po 16 dol. w Europie o prawie 10 dol. mniej — 6,20 dol. Ta różnica wynika między innymi z tego, że linie amerykańskie osiągnęły prawdziwe mistrzostwo we wprowadzaniu najróżniejszych opłat i dopłat.
W samolotach, zwłaszcza w rejsach na terenie Europy, będzie ciaśniej. Popyt na podróże ma wzrosnąć szybciej niż podaż miejsc. Za tym także przyjdzie wzrost zysku, chociaż nadal wiele linii na naszym kontynencie będzie balansowało na granicy zysku i strat.