Od końca kwietnia br. ziemi rolnej nie można już swobodnie kupować nie będąc rolnikiem. Tuż przed wejściem w życie ustawy ruch na rynku był bardzo ożywiony. Nierolnicy, uciekając przed ograniczeniami, chętniej kupowali ziemię. W pierwszym kwartale za hektar płacono przeciętnie 35,5 tys. zł - wynika z najnowszego odczytu indeksu wartości ziemi rolnej Lion's Banku.
Komentuje Bartosz Turek, szef działu analiz Lion's Banku:
- Gdyby wierzyć informacjom publikowanym przez GUS, to w pierwszym kwartale za hektar ziemi trzeba było płacić o 963 zł mniej niż kwartał wcześniej (39 tys. zł za ha kontra prawie 40 tys. zł za ha). W praktyce spadki te nie były aż tak spektakularne.
Dane GUS świadczą raczej o zmianie tego jakie grunty były w ostatnim czasie sprzedawane. I tak na początku bieżącego roku mniej sprzedano najżyźniejszych hektarów, a więcej słabej ziemi. Dobrą ziemię zwykli kupować rolnicy. Skoro wiedzieli oni, że od końca kwietnia br. zostaną uprzywilejowanymi kupującymi, to nie powinno dziwić, że nie spieszyło im się z zakupami. Po prostu w ich przypadku oczekiwanie może oznaczać atrakcyjniejszą cenę, gdy już nie będą mieli na rynku konkurencji ze strony nierolników.
Z drugiej strony na ostatnią chwilę, przed ograniczeniem wolnego obrotu ziemią rolną, wiele osób (nierolników) chciało jeszcze kupić hektary. W poszukiwaniu okazji i gruntu, który docelowo można by wykorzystać na cele budowlane nabywcy tacy wybierali często parcele gorszej jakości, które nie są gratką dla rolników. Efekt to spadek średniej ceny raportowanej przez GUS.