Tomasz P. Terlikowski: Zapominamy o grzechu pierworodnym

Wydawać by się mogło, że w narodzie przenikniętym chrześcijańską kulturą pewne refleksje nie powinny budzić zgorszenia. A jednak okazuje się, że prawda o grzechu pierworodnym nadal jest kwestionowana przez pewną część Polaków. I to tych najbardziej prawicowych.

Aktualizacja: 02.02.2020 06:21 Publikacja: 01.02.2020 23:01

Tomasz P. Terlikowski: Zapominamy o grzechu pierworodnym

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Kilka dni temu na Twitterze wybuchł klasyczny shitstorm (tak, wiem, że istnieje polski, równie wulgarny, odpowiednik tego słowa, ale wolę się schować za angielszczyzną). Powód? Tweet, w którym napisałem, że „myśląc o Auschwitz, warto pamiętać, że to nie jest tak, że tylko oni, mityczni naziści, Niemcy byli do tego zdolni. My też jesteśmy. Dzisiaj i teraz. Wcale nie jesteśmy lepsi".




To proste zdanie, zawierające oczywistą z punktu widzenia antropologii chrześcijańskiej prawdę o tym, że wszyscy jesteśmy zdolni do potwornego zła, że postęp moralny nie istnieje, a ludzie wiedzą o sobie tyle, na ile są sprawdzeni, zostało zinterpretowane w kluczu politycznym i uznane za atak na Polskę i Polaków, za wybielanie Niemców, Rosjan, Ukraińców, a także Żydów (tak, bo gdyby ktoś nie wiedział, także oni systematycznie – zdaniem części komentatorów – mordowali i niszczyli Polaków, a Holokaust przygotowali sobie sami). Jeden z komentatorów (znany w pewnych kręgach autor internetowej telewizji) oznajmił nawet (mając na myśli Polaków), że „byliśmy i jesteśmy lepsi". Inni zaczęli systematycznie poszukiwać moich korzeni, zadawać pytanie, ile płacą mi rozmaite ambasady, czy sugerować chęć pracy w „Gazecie Wyborczej".

Jazda była bez trzymanki, ale nie o użalanie się chodzi, lecz o kilka ogólniejszych refleksji, które wyprowadzić można z tego wydarzenia. Otóż awantura, jaką wywołał jeden krótki (może nieprecyzyjny, z drugiej jednak strony wielu zrozumiało go poprawnie) tweet, pokazuje przynajmniej dwie kwestie. Jedna z nich jest religijna, a druga polityczna czy historyczna. Otóż z punktu widzenia religijnego część dyskutantów (także tych powołujących się na katolicyzm, i to w wersji ortodoksyjnej) zanegowała prawdę o tym, że po grzechu pierworodnym każdy z nas jest zdolny do każdego grzechu. „My (względnie ja) nigdy byśmy tego nie zrobili" – oznajmiano. „Mam pewność, że nigdy bym nie upadł tak nisko" – dodawał ktoś. A jeszcze inni przekonywali mnie, że o ile zbrodnie leżą w charakterze narodowym Niemców czy Rosjan, o tyle my, Polacy, jesteśmy od nich wolni. Piękna to teza, ale głęboko niekatolicka, bowiem musiałaby ona oznaczać, że Polacy są „niepokalanie poczęci" (niezorientowanym w katolickiej teologii donoszę, że nie chodzi o to, iż poczęci z dziewicy, ale poczęci i narodzeni bez grzechu pierworodnego), inni niż wszyscy i doskonalsi. Jednostkowo zaś przekonanie, że człowiek wie, jak by się zachował w obliczu gigantycznego wyzwania, to pycha, czyli jeden z grzechów głównych.

Ale jest i drugi wymiar tej dyskusji. Tak się składa, że wynika z niej obraz Polski, który także nie jest szczególnie pozytywny. Otóż niemała część moich dyskutantów przekonywała, że my, Polacy, zawsze byliśmy ofiarami, że tylko nas niszczono, że byliśmy nieustannie przez innych atakowani, a sami nigdy nawet muchy nie skrzywdziliśmy, nie doprowadziliśmy do żadnych negatywnych wydarzeń, a nawet jeśli, to tylko dlatego, że ich bohaterowie wcześniej wyrzekli się polskości.

Tylko że taki obraz czyni z nas naród nieudaczników, wiecznie przegranych, niezdolnych do działania, biernie poddających się prześladowaniom. To jakiś wypaczony, niewiele mający wspólnego z romantycznym pierwowzorem, obraz Chrystusa narodów, który przekształca się raczej w popychadło narodów. Ani my nie jesteśmy tacy, ani inni tacy nie są. Jesteśmy jednym z wielu narodów, z piękną kulturą, która rzeczywiście nie jest przesadnie opresywna, ale niesie wiele innych problemów. I jak każda społeczność mamy ludzi wielkich i podłych, świętych i grzeszników. Nie różnimy się w tej kwestii od innych. Wiara, że tak jest, w niczym nam nie pomaga, co najwyżej maskuje kompleksy, które lepiej zwalczać działaniem niż bajaniem.

Kilka dni temu na Twitterze wybuchł klasyczny shitstorm (tak, wiem, że istnieje polski, równie wulgarny, odpowiednik tego słowa, ale wolę się schować za angielszczyzną). Powód? Tweet, w którym napisałem, że „myśląc o Auschwitz, warto pamiętać, że to nie jest tak, że tylko oni, mityczni naziści, Niemcy byli do tego zdolni. My też jesteśmy. Dzisiaj i teraz. Wcale nie jesteśmy lepsi".

To proste zdanie, zawierające oczywistą z punktu widzenia antropologii chrześcijańskiej prawdę o tym, że wszyscy jesteśmy zdolni do potwornego zła, że postęp moralny nie istnieje, a ludzie wiedzą o sobie tyle, na ile są sprawdzeni, zostało zinterpretowane w kluczu politycznym i uznane za atak na Polskę i Polaków, za wybielanie Niemców, Rosjan, Ukraińców, a także Żydów (tak, bo gdyby ktoś nie wiedział, także oni systematycznie – zdaniem części komentatorów – mordowali i niszczyli Polaków, a Holokaust przygotowali sobie sami). Jeden z komentatorów (znany w pewnych kręgach autor internetowej telewizji) oznajmił nawet (mając na myśli Polaków), że „byliśmy i jesteśmy lepsi". Inni zaczęli systematycznie poszukiwać moich korzeni, zadawać pytanie, ile płacą mi rozmaite ambasady, czy sugerować chęć pracy w „Gazecie Wyborczej".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów