Tomasz Terlikowski: Ortodoksja jest racjonalna

Ortodoksja jest nie tylko racjonalna, ale i szeroka. W jej zakres wchodzi – tak katolicy uważali od zawsze – wszystko, co jest prawdziwe. Niezależnie od pochodzenia.

Aktualizacja: 05.04.2020 20:00 Publikacja: 05.04.2020 00:01

Tomasz Terlikowski: Ortodoksja jest racjonalna

Foto: AdobeStock

To może dla wielu brzmieć niewiarygodnie, bo w minionych tygodniach w mediach można wysłuchać festiwalu opowieści dziwnej treści, w których poważni skądinąd teologowie przekonują, że „konsekrowane dłonie kapłana" nie mogą przenosić zarazków, że podczas Eucharystii nie można się niczym zarazić, czy że pandemia jest spiskiem przeciwko Kościołowi (tak, tak – taką opinię też usłyszałem). Wypowiedzi te, i to jest być może groźniejsze, uchodzą przy tym za wyrażające prawdziwą pobożność i autentyczną ortodoksję, a wypowiadający je wypadają w oczach części wierzących jako „ostatni sprawiedliwi" pośród zliberalizowanej hierarchii.




Prawda jest zaś taka, że tego rodzaju opinie z ortodoksją czy prawdziwą wiarą (to nie znaczy autentyczną czy szczerą, ale zgodną z katolickim modelem wiary czy z doktryną) niewiele mają wspólnego. Tak się bowiem składa, że i katolicka dogmatyka, i sakramentologia, a nawet stare tradycje liturgiczne pokazują zupełnie co innego. Jezus jest oczywiście realnie i sakramentalnie obecny w Eucharystii, o czym na łamach „Plusa Minusa" pisałem. Ale zmiana dokonuje się – niestety nie mamy tu innego niż arystotelesowski język – w substancji, tym, czym coś jest w swojej istocie. A to nie oznacza zmiany w przypadłościach – tym, jak coś wygląda, smakuje, jak się fizykalnie zachowuje.

Co to oznacza w tym przypadku? Otóż tyle, że przypadłości zachowują się jak chleb i wino, czyli mogą przenosić wirusy. Nie inaczej jest z dłońmi kapłana, które wprawdzie są konsekrowane, ale to przecież nie oznacza, że wolne od normalnych cech fizykalnych. Aby to dobrze zrozumieć, trzeba cofnąć się do Soboru Chalcedońskiego, który ogłosił, że Jezus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem, bez pomieszania, ale i umniejszenia którejkolwiek z natur. Odnosząc dogmat chalcedoński do natury Kościoła, można powiedzieć, że Kościół jest teandryczny – Bosko-ludzki: w pełni Boski przez pochodzenie i łaski od Boga, ale też w pełni ludzki, bo składający się z ludzi. Bóg, działając w Kościele, posługuje się ludźmi, ich ciałami, a te nawet jeśli są konsekrowane, nie przestają mieć normalnych ludzkich właściwości.

W praktyce oznacza to, że nieumyte ręce mogą przenosić zarazki, nawet jeśli są to ręce kapłana sprawującego Mszę Świętą. I nie jest to, wbrew temu, co się niektórym wydaje, bynajmniej modernizm, ale stara katolicka wiara, której świadectwem pozostaje zachowany w liturgii trydenckiej z udziałem biskupa obrzęd praegustatio, podczas którego zakrystianin próbuje hostii i wina przeznaczonych do Liturgii, by uniknąć otrucia biskupa (dawniej i tak bywało). Czyli zatrute wino także po konsekracji i przemianie w Krew Pańską może zabić biskupa. Trudno o mocniejszy dowód na to, że pomysły niektórych kapłanów i świeckich dalekie są od jakiejkolwiek ortodoksji.

Niewiele ma wspólnego z katolickim postrzeganiem rzeczywistości także pomysł, by biskupi sprzeciwiali się politykom w kwestii „społecznej kwarantanny". Podtrzymuję zdanie, że to nie hierarchowie powinni zamykać świątynie, czy zakazywać sprawowania liturgii, ale do nich należy wprowadzenie w kościołach zasad opracowanych przez państwo. Tak się bowiem składa, że zgodnie ze starą teologią dwóch mieczy, współcześnie określaną po prostu zasadą rozdziału państwa i Kościoła, biskupi nie mają kompetencji, by wypowiadać się w sprawach epidemiologicznych, bowiem te należą do władzy świeckiej. A skoro tak, to czy nam się to podoba czy nie, i czy się z tym zgadzamy czy nie, to właśnie władze świeckie ustanawiają – w sytuacji zagrożenia – jak powinien się zachować, w jego wymiarze doczesnym, Kościół. Tego rodzaju postawa także jest starą katolicką tradycją. Odrzucenie jej zaś nie jest ortodoksją ani wiernością, ale brakiem roztropności.

To może dla wielu brzmieć niewiarygodnie, bo w minionych tygodniach w mediach można wysłuchać festiwalu opowieści dziwnej treści, w których poważni skądinąd teologowie przekonują, że „konsekrowane dłonie kapłana" nie mogą przenosić zarazków, że podczas Eucharystii nie można się niczym zarazić, czy że pandemia jest spiskiem przeciwko Kościołowi (tak, tak – taką opinię też usłyszałem). Wypowiedzi te, i to jest być może groźniejsze, uchodzą przy tym za wyrażające prawdziwą pobożność i autentyczną ortodoksję, a wypowiadający je wypadają w oczach części wierzących jako „ostatni sprawiedliwi" pośród zliberalizowanej hierarchii.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów