Zgodnie z zapowiedziami, we wtorek prezydenckie projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa zostały przesłane do Sejmu. Rozpoczyna to nowy etap całej rozgrywki o reformę sądownictwa – zarówno w obozie rządzącym, jak i po stronie opozycji.
Skierowanie projektów do Sejmu otwiera drogę PiS do ich modyfikacji. Już wiadomo, że najważniejszym punktem zapalnym między Nowogrodzką a Pałacem będzie procedura, która ma rozstrzygnąć o tym, jak powołać członków KRS, jeśli Sejm nie zdoła ich wybrać większością 3/5. PiS chciałoby, żeby zamiast zasady „1 poseł – 1 głos" (czyli jeden poseł ma prawo zagłosować tylko na jednego kandydata) decyzję podejmował np. Senat. Wtedy jednak nie będzie mowy o „multipartyjności", na której zależy prezydentowi.
Doradcy prezydenta stawiają sprawę dość jasno. W poniedziałek wieczorem minister Krzysztof Szczerski przyznał, że prezydent oddaje pole „do sejmowej dyskusji". Z drugiej strony rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński w porannej audycji w radiu RDC podkreślał, że jeśli sens projektów prezydenckich zostanie zmieniony, to Andrzej Duda nie zawaha się przed kolejnymi wetami. – Prezydent jest otwarty na normalne prace Sejmu i Senatu nad projektami, ale zastrzegł, że skoro składa je jako prezydenckie, to nie ma zgody na ich wypaczenie, tak by on sam ich nie poznał – powiedział Łapiński.
Nasi rozmówcy ze środowisk zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego zaznaczają, że kwestia 3/5 oraz zachowania ponadpartyjnego pluralizmu w wyborze członków KRS należy do tych elementów, których zmiana stanowiłaby właśnie „wypaczenie" całego projektu prezydenta.
Nie jest zaskoczeniem, że najostrzejsza krytyka propozycji prezydenta „1 poseł – 1 głos" wyszła we wtorek ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. – Ta zasada występuje w wyborach powszechnych, natomiast w ciałach kolegialnych typu Sejm – nie – powiedział w Sejmie wiceminister Marcin Warchoł, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry. – Można sobie wyobrazić sytuację, w której uchwała zostanie podjęta większością 30 głosów, a konstytucja takiej większości nie zna – tłumaczył. Warchoł zastrzegł jednocześnie, że to są jego „prywatne wątpliwości", które nie były konsultowane z ministrem Ziobrą.