Koronawirus, a ściślej lockdown, które państwa na całym świecie wprowadziły, by utrudnić jego rozprzestrzenianie, uderzył w 1,6 mld z 2 mld ludzi pracujących w gospodarce nieformalnej. Nie mają umów, ubezpieczenia, zarabiają z dnia na dzień. Te liczby podała w czwartek ILO, afiliowana przy ONZ.
W Afryce, wynika z raportu, lockdown „w znaczącym stopniu” wpłynął na 83 procent pracowników sektora nieformalnego. A uzależnionych od tego rodzaju zajęć jest większość afrykańskich rodzin (kontynent ma 1,3 mld mieszkańców). W ich żywicieli najbardziej uderzał zakaz poruszania się i nakaz dystansu społecznego.
ULICZNI SPRZEDAWCY MANGO
- W Egipcie jest w sumie 30 mln pracowników, 16 mln - ma regularne pensje, ubezpieczenie medyczne i społeczne, ale 14 mln nie ma. To właśnie sektor nieformalny, czyściciele butów, uliczni sprzedawcy chusteczek, bananów i mango, to pomocnicy w kawiarniach, którzy dostają grosze od właściciela, a od każdej kawy za 10 funtów egipskich (równowartość 2,7 zł) mają 2 czy 3 funty napiwku, i z tego żyją. Teraz nie mają, bo wszystko zamknięte - mówi „Rz”, Said Sadek, politolog z uniwersytetu w Kairze, dodając, że rząd wzywał bogatych, by nikogo nie zwalniali. A nieformalnym zaoferował po 500 funtów miesięcznie.
- To oczywiście mało. Ale i przed epidemią jedna trzecia Egipcjan żyła poniżej progu ubóstwa - dodaje prof. Sadek.
Egipt jest jednym z bogatszych krajów Afryki. Im biedniejszy, tym udział sektora formalnego zazwyczaj większy. Pomoc rządów nie zawsze jest związana z siłą gospodarki. W bardzo biednym Togo pozbawieni zajęcia dostają wsparcie, pozwalające zaspokoić głód.