Bez testu, nie starszego niż 48 godzin, będzie można w Berlinie zrobić od środy zakupy co najwyżej w sklepach spożywczych. Posiadacze testów będą mogli udać się np. do marketów budowlanych. Takie ograniczenia nie obowiązują w Poczdamie, który można by nazwać dzielnicą Berlina, gdyby administracyjnie nie należał do Brandenburgii. Land ten przygotowuje się do wprowadzenia godziny policyjnej w czasie świąt, o czym władze Berlina nie chcą słyszeć.
To nic niezwykłego. Podobne różnice występują pomiędzy innymi landami. – Tak wygląda niemiecki model federacji, który od dawna nie sprawdza się w wie-lu innych sprawach, chociażby szkolnictwie. Jeżeli nałożyć na to coraz ostrzejszą walkę przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu, powstaje chaos – tłuma-czy „Rzeczpospolitej" jeden z niemieckich urzędników wysokiego szczebla pragnący zachować anonimowość.
Dodaje, że sytuację komplikuje dodatkowo nadmierna biurokracja i przekonanie, że „wszystko musi być na 110 proc.". Efekt jest przeciwny. Jak chociażby z listami rezerwowymi na szczepienia w Berlinie. Pomyślane dla tych, którzy gotowi byli zjawić się szybko na telefoniczne wezwanie, aby nie zmarnowały się szczepionki, zostały anulowane po pierwszych skandalach z ich nadużywaniem.
Kanclerz Merkel, która kilka dni temu przepraszała obywateli za dezinformację w sprawie twardego lockdownu w czasie Wielkanocy, skierowała teraz ostre słowa pod adresem szefów landów, którzy nie są w stanie porozumieć się w tak pryncypialnej sprawie. Uważa, że łatwiej byłoby zarządzać kryzysem po zmianie regulującej te sprawy ustawy niż przy udziale 16 premierów krajów związkowych. Poparł ją natychmiast premier Bawarii i szef CSU Markus Söder.
Innego zdania jest premier liczącej 18 mln mieszkańców Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet, który w otwarciu handlu widzi zachętę dla obywateli, by poddawali się testom.