Szwecja ma prawa na wypadek wojny i zagrożenia nią. Nie miała na czasy pokoju, w tym pandemii. W piątek wszystkie osiem partii w parlamencie zaakceptowało tymczasową ustawę antypandemiczną, przyznającą rządowi duże uprawnienia. Nie pozwala ona jednak na totalny lockdown, z godziną policyjną i zakazem podróżowania. Wprowadzenie zakazu przemieszczania się, którego swobodę gwarantuje konstytucja, wymagałoby aż dwóch decyzji parlamentu – przed wyborami i po nich.
Rząd zaprezentował pierwsze decyzje podjęte na jej podstawie. Obostrzenia dotyczą reguł o ograniczeniu tłoku w sklepach, na basenach, w halach sportowych. Na prywatnych imprezach gromadzić się może do ośmiu osób. Nikt tego nie skontroluje, jeżeli będą się odbywały w domach.
Każdy sklep ma obowiązek umieszczenia szyldu z informacją o maksymalnej liczbie kupujących. Ten, który się nie podporządkuje, może zapłacić grzywnę, a nawet grozi im zamknięcie.
Od 7 stycznia rekomenduje się używanie maseczek w publicznym transporcie w godzinach szczytu. Kwestię dyskutowano w Szwecji od początku pandemii. Jak twierdził bowiem do tej pory główny epidemiolog Anders Tegnell, nie ma badań, które potwierdzałyby skuteczność ich noszenia. Jego zdaniem dużo lepszy efekt daje trzymanie dystansu. Noszenie maseczki jest jednak nadal dobrowolne, nikt nie kontroluje pasażerów.
Parę dni przed głosowaniem do dymisji podał się szef urzędu walczącego z pandemią. Dan Eliasson poleciał na Wyspy Kanaryjskie, by tam spędzić z dorosłą córką Wigilię i Nowy Rok (potem się okazało, że latał tam też wcześniej).