W czwartek rząd, bez wcześniejszej zapowiedzi, uruchomił rejestrację na szczepienia dla osób w wieku 40-59 lat. Decyzję podjęto w związku ze spadkiem dynamiki zapisy wśród osób powyżej 60. roku życia. Ostatecznie rejestrację zawieszono, a osoby, które zapisały się na kwiecień mają otrzymać nowe terminy szczepień w maju.
W piątek w rozmowie z Radiem Zet minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że nie był to błąd systemu, a decyzja w tej sprawie nie była z nim konsultowana. Opozycja o wywołany chaos obwinia pełnomocnika ds. programu szczepień Michała Dworczyka. W jego obronie stają politycy PiS.
- Zanim zostałem politykiem, byłem programistą i wiem, że błędy zdarzają się w każdym systemie. To nie jest problem błędów, tylko tego, co było potem - że kiedy rano rząd dostał informację, że ewidentnie jest jakiś błąd w tym systemie, to przez kilka godzin publiczne instytucje i ważni politycy, w tym minister Dworczyk, wysyłali do opinii publicznej sprzeczne informacje - zauważył w audycji „Śniadanie w Trójce” Adrian Zandberg.
- Wiem, że to nie minister Dworczyk siedział przed komputerem i pisał zapytanie w SQL-u błędne, które spowodowało, że ten błąd został popełniony. To jest jasne. Ale minister Dworczyk odpowiada za to, co mówi; jest twarzą systemu szczepień. To jedna sprawa, co do odpowiedzialności ministra. Druga - proszę zwrócić uwagę, że w chwili, kiedy ten chaos spowodował, że padł system obsługujący szczepionki, to padły też systemy informatyczne, które obsługują gabinety lekarskie, w wielu innych miejscach, jeżeli chodzi o cyfrową Polskę. Chciałbym, żeby to zostało wyjaśnione, bo nie może być tak, że jedna wypowiedź polityka w mediach powoduje, żeby to cyfrowe państwo się wysypywało i przestawało działać w wielu newralgicznych dziedzinach. I to powinna wyjaśnić Najwyższa Izba Kontroli. To już nie jest kwestia odpowiedzialności ministra Dworczyka za słowa (...) tylko tego, żeby te systemy nie były tylko na obrazku, żeby one działały - zwrócił uwagę polityk Razem.
Zandberg podkreślił, że „dramatyczna fala, która zalała polskie szpitale” jest efektem „złych decyzji podjętych dwa miesiące temu”. - Mam w tej sprawie czyste sumienie, bo alarmowaliśmy rząd, że podejmowanie decyzji, dotyczących szkół i otwierania części branż (...) może być poważnym problemem dla polskich szpitali. (...) I usłyszeliśmy, że nie ma sensu nas słuchać. Obawiam się, że efekty mamy teraz - mówił.