Lotnicze i artyleryjskie ataki na ponad 180 celów po syryjskiej stronie granicy rozpoczęły w środę wieczorem inwazję tureckich sił na obszar Syrii. W pierwszych godzinach operacji naliczono ponad 20 zabitych, w tym cywilów. Rannych zostało kilkakrotnie więcej. Ataki przeprowadzono przede wszystkim na cele znajdujące się w rękach Kurdów syryjskich.
Po nich do akcji wkroczyła doskonale wyszkolona i świetnie uzbrojona armia turecka, posuwając się z wolna na południe oraz wschód. Cała operacja nosi nazwę „Wiosna pokoju".
Groźby Erdogana
Na drogach pojawiła się natychmiast rzesza uchodźców. Ci ludzie nie zmierzają do Turcji, jednak destabilizacja w regionie stosunkowo spokojnym zamieszkanym przez 2–3 mln mieszkańców przywołała wspomnienia fali imigrantów do Europy sprzed czterech lat.
– Hej UE, obudź się! Powtarzam, że jeżeli będziecie próbowali przedstawić naszą operację jako inwazję, to otworzymy bramy i 3,6 mln ludzi przybędzie do was – odpowiedział na to prezydent Erdogan. Nieco wcześniej turecki ambasador w Paryżu został wezwany do francuskiego MSZ, gdzie usłyszał, sporo gorzkich słów o „Wiośnie pokoju".
Dla kogo strefa bezpieczeństwa?
Jak zapewnia prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, celem całej operacji jest ustanowienie strefy bezpieczeństwa po południowej stronie granicy. Miałaby mieć ponad 400 km szerokości i sięgać 30 km w głąb Syrii. To tam mieliby znaleźć schronienie uchodźcy syryjscy z terenów, gdzie nadal toczy się wojna domowa, jak i ci spośród 4 mln przybywających od lat w Turcji , którzy chcieliby wrócić do kraju. W dodatku przy finansowym wsparciu UE, jak postuluje Ankara.