Jeszcze na początku roku upadek Trypolisu wydawał się nieunikniony. Bronił się tam rząd jedności narodowej, znany pod angielskim skrótem GNA. Jest uznawany przez ONZ, ale z tego uznania niewiele wynikało, gdyby padł, świat by to uznał ze spokojem.
Stolicę wiele miesięcy oblegała związana z konkurencyjnym rządem armia pod wodzą gen. Chalify Haftara, najbardziej wpływowego człowieka w Libii od czasu upadku dyktatora Muammara Kaddafiego w 2011 roku. Jego wspierała silna, choć egzotyczna koalicja: Egipt, Rosja, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Francja. Arabscy sojusznicy Haftara identyfikują GNA z Bractwem Muzułmańskim i traktują jak wielkie zagrożenie. U siebie Bractwo, najważniejszą organizację islamistyczną na świecie, tępią wszelkimi możliwymi środkami. Sukces GNA ma znaczenie daleko wyrastające poza granice Libii.
Od 4 czerwca Trypolis nie jest już zagrożony, siły Haftara przegrały jednak nie tylko bój o stolicę, straciły w ostatnich dniach prawie wszystko, co miały na zachodzie. GNA jest bliska opanowania leżącej w środku Syrty, niegdyś miasta Kaddafiego, a potem przez parę lat najcenniejszego w Libii łupu tzw. Państwa Islamskiego. Rząd z Trypolisu nie zamierza się jednak zatrzymywać, wspomina o odbiciu wschodu z Bengazi i Tobrukiem na czele, gdzie zaczynał się zwycięski pochód Haftara.
Teraz kariera 76-letniego generała (niektórzy tytułują go marszałkiem) dobiega końca. Odwrócił się od niego przywódca konkurujących z GNA władz w Tobruku Akila Saleh Isa.
Zniszczone międzynarodowe lotnisko w Trypolisie, odbite przez siły rządowe