Długie milczenie prezydenta Donalda Trumpa

Zachód potępia Rosję za destabilizację sytuacji na Morzu Azowskim i czeka na rozwój wypadków. Kolejne sankcje są jednym z możliwych scenariuszy.

Publikacja: 26.11.2018 18:52

Długie milczenie prezydenta Donalda Trumpa

Foto: AFP

Ukraiński prezydent od rana kontaktował się ze swoimi zachodnimi sojusznikami. Informował ich o wydarzeniach na Morzu Azowskim i apelował o wsparcie. Rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem oraz sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem. Ten drugi na wniosek Petra Poroszenki zwołał w poniedziałek po południu nadzwyczajne posiedzenie Rady NATO–Ukraina, czyli spotkanie ambasadorów państw NATO i Ukrainy.

Stoltenberg zapewnił o pełnym poparciu NATO dla integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Szef NATO, podobnie jak przedstawiciele UE oraz Kanady, wezwał Rosję do zaprzestania blokowania Cieśniny Kerczeńskiej i do deeskalacji napięcia w akwenie. W tej sprawie zebrała się też po południu Rada Bezpieczeństwa ONZ. Obradowali również ambasadorowie UE w Brukseli, na razie analizowali sytuację. Nieoficjalnie wiadomo, że mogą się jeszcze zebrać we wtorek, już żeby dyskutować o konkretnych decyzjach. Charakterystyczne natomiast, że przez wiele godzin nie było reakcji ze strony USA. Departament Stanu nie wydał żadnego oświadczenia w tej sprawie, do tematu nie nawiązał też prezydent Donald Trump od rana bardzo aktywny na Twitterze.

Agresywne działania Rosji wobec Ukrainy na Morzu Azowskim nie są dla Zachodu zaskoczeniem. Od wielu miesięcy można było zaobserwować militaryzację akwenu, coraz częstsze kontrole ze strony Rosji, których ofiarami były zarówno statki ukraińskie, jak i państw trzecich, w tym UE oraz Turcji. Niepokoiła przede wszystkim budowa mostu nad Cieśniną Kerczeńską, co znacznie utrudnia żeglugę, a jednocześnie łączy Rosję z okupowanym Krymem. Ta inwestycja została przez UE uznana za nielegalną. Działania Rosji na Morzu Azowskim skrytykował wcześniej Parlament Europejski, a tydzień temu na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE o Ukrainie, w tym o militaryzacji Morza Azowskiego, odbyła się dyskusja na wniosek Polski.

Na razie jednak to wszystko sprowadza się do krytyki Rosji i apeli o wycofanie się z agresywnych działań. Nie ma jeszcze żadnej formalnej propozycji działań. Gdyby takie miały nastąpić, to najczęściej mówi się o możliwości kolejnych sankcji, uzupełniających te wprowadzone już wobec Rosji po aneksji Krymu oraz inwazji na wschodnią Ukrainę.

– UE i państwa członkowskie muszą być przygotowane do reakcji na to łamanie prawa międzynarodowego. Obejmującej precyzyjne i surowe sankcje oraz wsparcie i ochronę dla Ukrainy – powiedziała Rebecca Harms, niemiecka eurodeputowana Zielonych, znana ze swojego zaangażowania w politykę wschodnią.

Mniej radykalni są socjaliści, którzy proponują, aby Federica Mogherini, wysoka przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, zaangażowała się w mediacje między Ukrainą i Rosją. Do tej pory jednak w imieniu UE z Rosją i Ukrainą rozmawiały Francja i Niemcy, to one doprowadziły do podpisania tzw. porozumienia w Mińsku. Do dziś nieprzestrzeganego przez Moskwę, co jest powodem utrzymywania sankcji wobec Rosji. Ich zniesienia nie proponują nawet sojusznicy Moskwy w UE, jak Austria, Węgry czy Włochy. Jednak rozszerzenie sankcji może już napotkać większy opór. Taka decyzja wymaga jednomyślności, może być więc wetowana przez dowolne państwo UE.

Andrew Wilson, ekspert think tanku European Council for Foreign Relations, już wcześniej krytykował opinię międzynarodową za brak reakcji na wydarzenia na Morzu Azowskim. Według niego świat nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Zaproponował stworzenie misji pokojowej pod auspicjami ONZ, która nadzorowałaby żeglugę na spornym akwenie.

– Misja mogłaby też eskortować statki ukraińskie i państw trzecich, dokonywać inspekcji i rozwiązywać konflikty. Powinno nią zawiadywać neutralne państwo trzecie, z dużym morskim doświadczeniem, jak np. Indie – uważa Wilson. Do tego potrzebna jest oczywiście zgoda zarówno Ukrainy, jak i Rosji.

—Anna Słojewska z Brukseli

Ukraiński prezydent od rana kontaktował się ze swoimi zachodnimi sojusznikami. Informował ich o wydarzeniach na Morzu Azowskim i apelował o wsparcie. Rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem oraz sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem. Ten drugi na wniosek Petra Poroszenki zwołał w poniedziałek po południu nadzwyczajne posiedzenie Rady NATO–Ukraina, czyli spotkanie ambasadorów państw NATO i Ukrainy.

Stoltenberg zapewnił o pełnym poparciu NATO dla integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Szef NATO, podobnie jak przedstawiciele UE oraz Kanady, wezwał Rosję do zaprzestania blokowania Cieśniny Kerczeńskiej i do deeskalacji napięcia w akwenie. W tej sprawie zebrała się też po południu Rada Bezpieczeństwa ONZ. Obradowali również ambasadorowie UE w Brukseli, na razie analizowali sytuację. Nieoficjalnie wiadomo, że mogą się jeszcze zebrać we wtorek, już żeby dyskutować o konkretnych decyzjach. Charakterystyczne natomiast, że przez wiele godzin nie było reakcji ze strony USA. Departament Stanu nie wydał żadnego oświadczenia w tej sprawie, do tematu nie nawiązał też prezydent Donald Trump od rana bardzo aktywny na Twitterze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788