„Zarówno Izrael, jak i Polska są naszymi ważnymi sojusznikami i przyjaciółmi. Wzywamy naszych sojuszników i przyjaciół do znalezienia drogi do usłyszenia się nawzajem, pójścia naprzód, do kontynuowania bliskiej współpracy i dbania o wspólne interesy".
To stanowisko zaskoczyło otoczenie Netanjahu. Izraelski premier jest chyba najbliższym na świecie sojusznikiem Donalda Trumpa, zaś latem ub.r. Stany Zjednoczone poparły Tel Awiw w sporze z Warszawą i zdecydowanie sprzeciwiły się nowelizacji ustawy o IPN, która przewidywała kary więzienia za przypisywanie narodowi polskiemu współodpowiedzialności za Holokaust.
Polska potrafiła uznać swój błąd
O ile jednak wówczas polskie władze było stać na wycofanie się z błędu i nowelizację kontrowersyjnych przepisów, o tyle na razie nic nie wskazuje, by na to samo miało być stać Izrael. Co prawda we wtorek po spotkaniu w Jerozolimie z Beniaminem Netanjahu premier Czech Andrej Babiš przyznał czeskiemu radiu: „Każdy z nas, premierów, ma różnych ministrów służących w naszych rządach, ale jedyną rzeczą, którą powiedział mi premier Netanjahu, jest to, że i on uważa słowa Katza za nieszczęśliwe oświadczenie". Ale to na razie jedyny bezpośredni sygnał, że izraelski premier rozumie powagę sytuacji. Nic nie wskazuje na to, że pójdą za tym jakieś oficjalne kroki z jego strony.
– W środku kampanii wyborczej ani Katz nie wycofa swoich deklaracji o Polakach, ani Netanjahu nie poleci mu, aby coś takiego zrobił. Wynik kwietniowego głosowania jest zbyt niepewny, aby premier mógł się narazić tej części wyborców, którzy myślą jak Katz – mówi „Rzeczpospolitej" Awi Scharf, jeden z naczelnych dziennika „Haarec".
I rzeczywiście, za szefem dyplomacji stanęła znaczna część polityków rządowych, w tym minister edukacji Naftali Bennett. Jedynie minister współpracy regionalnej Cachi Hanegbi z rządzącego Likudu zaatakował partyjnego kolegę Katza. Jego zdaniem wypowiedź o genetycznym antysemityzmie Polaków „wyrządzi wielkie szkody, jeżeli nie będzie przeprosin".
– Jest prawem każdego poważnego polityka izraelskiego powiedzenie prawdy. Dla mnie wszystko to świadczy tylko o delikatnym stanie, w jakim znajdują się relacje izraelsko-polskie – uznał przewodniczący Knesetu Juli Joel Edelstein. Tak, jakby prawdą historyczną był genetyczny antysemityzm i wynikająca z tego współodpowiedzialność polskiego narodu za Holokaust.