Wojna handlowa, geopolityczna niepewność, sygnały o hamowaniu europejskich gospodarek, w tym niemieckiej, w powiązaniu z utrzymującą się od dłuższego czasu wysoką fazą cyklu na rynku nieruchomości każe zastanawiać się kiedy nastąpi schłodzenie. Zdaniem Sabine Barthauer, członka zarządu banku Deutsche Hypo, turbulencje obserwowane w globalnej gospodarce nie mają jeszcze istotnego przełożenia na rynek nieruchomości, co więcej w krótkim terminie ta sytuacja powinna się utrzymać. Inwestorzy wciąż chcą kupować nieruchomości w Europie za duże pieniądze. Trudno jednak o prognozy średnio- i długoterminowe.

Z analiz Deutsche Hypo wynika, że w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji inwestorzy odwracają się od dużych nieruchomości handlowych, które coraz mocniej odczuwają konkurencję e-commerce. W Wielkiej Brytanii wartość transakcji w tym sektorze w I półroczu tąpnęła o 50 proc., we Francji o 27 proc. Wyjątkiem są mniejsze formaty - parki handlowe, które pozwalają na codzienne zakupy – i których wartość w oczach inwestorów rośnie.

Eksperci Deutsche Hypo zaobserwowali kilka trendów. To m.in. rosnąca popularność zielonego finansowania – rynek nieruchomości ma ogromne znaczenie w kształtowaniu miast, zatem kluczowy jest zrównoważony rozwój i dbałość o środowisko. Wciąż jeszcze na rynku brakuje standardu w zakresie zielonego finansowania. Obserwowany jest również duży popyt na biura i nienadążająca za nim podaż. To stawia w niezłej pozycji właścicieli starszych obiektów, chociaż oczekiwania najemców gwałtownie rosną. Rekordy zainteresowania biją też obiekty logistyczne, co jest napędzane rozwojem handlu w sieci.

Analitycy, skupiając się na Europie Zachodniej, nie zapomnieli o Polsce – kluczowym rynku naszego regionu kontynentu. - W tym i przyszłym roku spodziewamy się pozytywnego rozwoju gospodarczego w Polsce, jednak już w mniej dynamicznym tempie. Polski rynek nieruchomości będzie dzięki temu mógł dalej rosnąć. Jedynie słabsza wymiana handlowa z zagranicą lub rosnące obawy o niezależność sądownictwa mogłyby mieć negatywne przełożenie na wzrost gospodarczy – skomentowała Sabine Barthauer.