Zapowiada więc, że będzie twardo walczył o wartości: „Ja ręki do tego, żebyśmy przegrywali z tym, co uważam za zagrażające samym fundamentom naszej cywilizacji, nie przyłożę". Dla każdego konserwatywnego ucha ta deklaracja brzmi miło. Sęk w tym, że proponowane przez Prezesa rozwiązania osiągną efekt odwrotny do zamierzonego.

Kaczyński myli bowiem przyczyny ze skutkami, mówiąc, że Irlandia z jeszcze do niedawna niezwykle katolickiego państwa stała się „pustynią katolicką z szalejącą ideologią LGBT" z powodu przegranej wojny kulturowej z lewicą. Irlandia tak szybko się zlaicyzowała nie dlatego, że nastąpiła w niej nie wiadomo skąd ofensywa kulturowej lewicy, ale dlatego, że doszło tam do spektakularnego samobójstwa Kościoła. Katolicyzmowi w Irlandii bardziej niż „ideologia LGBT" zaszkodziły szokujące skandale ujawniające masową skalę wykorzystywania seksualnego dzieci, nagminną przemoc w placówkach edukacyjnych, podwójne życie prominentnych duchownych itp. Towarzyszył zaś temu niezwykły rygoryzm moralny narzucany przez Kościół społeczeństwu. Liczby są nieubłagane: w latach 70. XX wieku do Kościoła chodziło 95 proc. populacji, dziś znacznie mniej niż połowa, zaś w stolicy zaledwie 18 proc. Irlandzki Kościół przez lata nie umiał się uporać z przeszłością. W dodatku rozleniwiła go skala wpływów, rozciągająca się na życie społeczne i polityczne. W pewnym momencie było już po prostu za późno.

Jeśli PiS chce dobra Kościoła, powinien zrobić wszystko, by jak najszybciej wyjaśniono wszelkie wypadki pedofilii czy systemowego tuszowania przez biskupów spraw duchownych w ten proceder zamieszanych, bo ostatnie miesiące pokazały, że hierarchia kościelna do tego oczyszczenia nie jest zdolna. Kaczyński marzy o tym, by zatrzymać procesy sekularyzacji, które zachodzą w wielu bogacących się społeczeństwach. Pytanie jednak, czy da się zawrócić kijem Wisłę.

To byłoby możliwe, gdyby PiS miał pomysł na sformułowanie jakiejś atrakcyjnej dla młodego pokolenia wizji konserwatyzmu. Jest tu on jednak tak samo bez pomysłu jak Kościół, który nie wie, jak przyciągnąć młodych, jaką ofertę im przedstawić.

Pytanie, czy na przykład większym zagrożeniem dla rodziny jest dziś „ideologia LGBT" czy też tempo życia, brak pomocy dla małżeństw w kryzysie lub wszechogarniająca hipokryzja PiS. Działacze partii z historią przemocową czy też spektakularny ponowny ślub prezesa TVP sieją znacznie większe zgorszenie wśród katolików niż kolejne prowokacje ze strony środowisk LGBT. Bo one pochodzą z wnętrza obozu nominalnie konserwatywnego. To samo dotyczy problemu pedofilii w Kościele. Ale Kaczyński zdaje się tego nie rozumieć i proponuje recepty, które sprawią, że Polska znajdzie się na drodze do turbolaicyzacji w wersji irlandzkiej. Dla tych, którym bliskie są wartości konserwatywne, to fatalna wiadomość.