Zwycięstwo kandydata opozycji Ekrema Imamoglu w wyborach na burmistrza Stambułu jest porażką nie tylko jego kontrkandydata Binali Yildirima, byłego premiera. To prawdziwa klęska samego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana oraz jego rządzącej Turcją od 16 lat Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Starając się zminimalizować straty wizerunkowe, Erdogan pogratulował natychmiast zwycięzcy, a rządowa machina propagandowa jęła przekonywać, że wydarzenia w Stambule są dowodem, iż demokracja w Turcji ma się doskonale.

Porażka Erdogana jest tym bardziej bolesna, że powtórna. W marcowych wyborach także wygrał Imamoglu, z przewagą zaledwie 14 tys. głosów, i przez kilkanaście dni był burmistrzem – zanim został pozbawiony funkcji przez komisję wyborczą, która dopatrzyła się drobnych nieprawidłowości w przebiegu elekcji. Erdogan przegrał przy tym na własne życzenie, gdyż wynik powtórnych wyborów był do przewidzenia. Tym razem przewaga Imamoglu nad kandydatem obozu władzy wyniosła już 800 tys. głosów.

Erdogan zna doskonale Stambuł – tam rozpoczynał karierę polityczną i był burmistrzem. Wiedział, jakie są nastroje w najbardziej liberalnym z tureckich miast. Być może zawiódł go jednak instynkt, którym się kieruje, budując struktury autorytarnej władzy. Z drugiej strony oddanie opozycji 16-milionowej metropolii bez użycia wszelkich dostępnych władzy środków oznaczałoby poddanie się bez walki i przyznanie, że coś się jednak psuje w sprawnej do tej pory maszynie władzy, jaką jest AKP.

Zdaniem opozycji oraz niektórych ekspertów utrata Stambułu jest początkiem końca rządów Erdogana i jego konserwatywno-islamskiej partii. Poparciu tej tezy służą wyniki marcowych wyborów komunalnych. W największych miastach, w których mieszkają w sumie dwie piąte ludności kraju, zwyciężyli kandydaci ugrupowań opozycyjnych. Prezydent Turcji ma jednak jeszcze sporo czasu na działanie. Dopiero za cztery lata odbędą się wybory prezydenckie oraz parlamentarne.

Nie brak opinii, że utrata Stambułu skłoni Erdogana do zmiany kursu politycznego. Niszczenie opozycji, ograniczanie swobody mediów i budowanie struktur państwa autorytarnego nie przynosi bowiem obozowi władzy pozytywnych rezultatów.