Nawet bardziej wstrząsające od samego materiału portalu wp.pl o tuszowaniu nieprawidłowości podczas lotu prezydenta Andrzeja Dudy na początku lipca 2020 r. były reakcje polityków obozu rządzącego. Przyzwyczailiśmy się, że PiS atakuje krytycznych wobec władzy dziennikarzy. Niemniej takie ataki kilka dni po tym, gdy w TVP padały najcięższe zarzuty wobec rządu PO o zaniechania przed katastrofą smoleńską i o nieudolność w pierwszych dniach śledztwa po tej strasznej tragedii, to już wyższy poziom hipokryzji.

„Odgrzewany kotlet" i „próba żyrowania rosyjskiej wersji historii" – stwierdził Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS, partii, która opowieścią o smoleńskim zamachu zdobyła władzę w Polsce. Rzecznik prezydenta mówi o „z góry założonej tezie" i że „»naciski« nie miały miejsca" – choć podczas rozmowy z wieżą pilot prosi o zgodę na start, wbrew procedurom, z zamykanego właśnie lotniska, bo „pytają najważniejsi pasażerowie". „No, z tyłu też nas naciskają" – żali się pilot kontrolerowi. W efekcie samolot po starcie przez kilka minut był w powietrzu bez nadzoru.

Tym razem do nieszczęścia nie doszło. Niemniej ujawniona wymiana korespondencji między szefami LOT i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, wiceministrami rządu i urzędnikiem Kancelarii Prezydenta, w której zastanawiali się, jak zamieść ten incydent pod dywan, pokazuje lekceważenie zasad bezpieczeństwa. Choć dla Radosława Fogla materiał portalu ma być elementem rosyjskiej narracji, bo opublikowano go kilka dni po rocznicy katastrofy smoleńskiej, argument ten można odwrócić.

W ostatnich dniach telewizja państwowa wyemitowała filmy Antoniego Macierewicza i Ewy Stankiewicz, w których powtórzono niepoparte dowodami tezy o zamachu (to, jak rozumiem, wcale nie są odgrzewane kotlety). Tymczasem tym, co wiemy na pewno, jest fakt, że przy okazji lotu do Smoleńska złamano wszelkie zasady. Z tego należałoby wyciągnąć wniosek, że trzeba się procedur trzymać zawsze i wszędzie, co jest nudne i żmudne, lecz może komuś uratować życie. Najwyraźniej jednak obozowi władzy wygodniej jest emitować kolejne filmy propagandowe i sprowadzać dyskusję o Smoleńsku do miny, jaką w moskiewskim prosektorium miała zrobić Ewa Kopacz. A państwo dalej będzie z dykty. I dlatego właśnie PiS nie jest zdolne go zreformować, bo dla niego polityczna wola jest ważniejsza niż instytucje, prawo i procedury.