Jak widać, premier zdał sobie sprawę, że realizacja tej obietnicy jest jednym z kluczy do jego wiarygodności. A wiarygodność to jeden z najcenniejszych atutów polityka. Premier w dużej mierze dotrzymał słowa i z pewnością zarobił kilka politycznych punktów.

W dodatku wydaje się, że Morawiecki „ciął po skrzydłach". Na odwołanie swoich współpracowników zgodzić się musieli zarówno Beata Szydło, jak i koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości – Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin. Wprawne oko dostrzeże jednak, że kilka resortów w ogóle nie zostało odchudzonych – m.in. ściśle powiązany z samym Morawieckim resort finansów (jego kierownictwo tworzy aż osiem osób). Redukcje na razie nie objęły też dość bogatych w wiceministrów resortów spraw wewnętrznych, obrony narodowej czy rodziny. A może po prostu odchudzanie tych ministerstw wiązać się będzie z tak skomplikowanymi politycznymi targami, że Morawiecki postanowił zostawić je sobie na koniec?

Skoro jednak lwia część kolejnej rekonstrukcji rządu już za premierem, być może czas przestać zajmować się sobą (przypomnijmy, że Morawiecki najpierw przez miesiąc kompletował swój rząd, potem analizował jego pracę, a teraz przeprowadza przegląd wiceministrów) i zająć się kolejnymi wyzwaniami, które przed nim stoją – szczególnie w gospodarce. Choć dziś wskaźniki ekonomiczne są świetne, wielu ekspertów zwraca uwagę, że właśnie dlatego to najlepsza okazja, by przygotować państwo na spowolnienie, które może nastąpić. Zadbanie o wzrost inwestycji i przygotowanie planu B dla dobrej zmiany na wypadek gorszej koniunktury to najważniejsze z zadań stojących przed Mateuszem Morawieckim.

Tym bardziej że czas biegnie nieubłaganie. Kończy się właśnie „miodowy miesiąc" nowego premiera, który okazał się pasmem wizerunkowych problemów. Niemal wszystkie z mijających wkrótce 100 dni nowego szefa rządu spędził on na nerwowej walce o wizerunek Polski po uruchomieniu przez Komisję Europejską art. 7, awanturze o ustawie o IPN (którą jeszcze bardziej zaogniła wypowiedź Morawieckiego w Monachium) i pogorszeniu relacji z USA i Izraelem.

Wśród polityków rządzącej partii coraz częściej można usłyszeć opinię, że nikt się nie spodziewał, iż premier Morawiecki będzie się tak szybko zużywał. Sam szef rządu pewnie też sam jest tym zaskoczony. Obejmował stanowisko premiera po Beacie Szydło w aureoli cudownego dziecka polskiej prawicy. Po trzech miesiącach wygląda na przygniecionego codzienną rutyną rządzenia. Czy Morawiecki ma pomysł, jak wymyślić się na nowo? Od odpowiedzi na to pytanie zależy cała jego polityczna kariera.