Pozornie dzieje się coś, co pasuje do głowy państwa. Prezydent, lecąc na spotkanie z Donaldem Trumpem, nie reklamuje bonu turystycznego, lecz zajmuje się tym, co powinien: polityką zagraniczną, zwłaszcza dotyczącą bezpieczeństwa, i stosunkami z USA. Tylko pozornie, bo jesteśmy na ostatniej prostej kampanii, a tak ważne kwestie nie powinny być elementem szarpaniny wyborczej, stawać wśród tanich haseł i narażać się na partyjne kłótnie.

Nasze bezpieczeństwo nie nadaje się na kiełbasę wyborczą. Nigdy, a teraz w szczególności. Teraz to znaczy w momencie, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych nie może nam niczego nowego zagwarantować. Obiecać może wszystko: tysiące żołnierzy przeniesionych z Niemiec, dwa Forty Trump, nawet Niderlandy – ale niewiele z tego wyniknie. Jego pomysł wycofywania się z Niemiec napotyka wielki opór, także w jego Partii Republikańskiej. I to jaki opór! 85 proc. republikanów z zajmującej się sprawami wojska komisji w Izbie Reprezentantów uważa, że Trump zagroziłby w ten sposób bezpieczeństwu Ameryki i wzmocnił Rosję.

Do tego w to, że obecny prezydent USA pozostanie na następną kadencję, wierzy już tylko niewielka część elit Partii Republikańskiej. Reszta odwraca się od niego, szykuje na chude czasy w opozycji. Stawianie jednoznacznie na polityka, który ma nieduże szanse na reelekcję, zawsze jest nierozsądne. Tym razem jest jeszcze gorzej, bo obóz jego przeciwników, którzy mają duże szanse na objęcie niedługo władzy, bardzo negatywnie na to stawianie patrzy. I przy okazji patrzy negatywnie na nasz kraj. Padło oskarżenie z Partii Demokratycznej, że Andrzej Duda wykazuje skłonności autokraty i – co już brzmi bardzo poważnie – wspiera politykę niezgodną z wartościami ważnymi dla Ameryki. Ważny kongresmen Eliot L. Engel, który to ogłosił, wezwał zresztą Trumpa do odwołania spotkania z prezydentem Polski. Zakładając pewnie, że może do tego dojść, jeżeli Donald Trump uzna, iż z punktu widzenia reelekcji takie odwołanie spotkania będzie dla niego bardziej opłacalne. Już raz, podobnie kalkulując, Trump zmienił zdanie i nie przyjechał do Polski na rocznicę wybuchu II wojny światowej. W ogóle nie odwiedził wtedy Europy, także Danii, którą ukarał odwołaniem wizyty za to, że nie chciała mu sprzedać Grenlandii.

Po prezydencie Trumpie można się spodziewać wszystkiego, także 24 czerwca, gdy w Waszyngtonie będzie prezydent Duda. Niestety, trudno jednak w tym dostrzec jakiś pozytywny scenariusz dla Polski.