Dzięki LG Chem Polska wyrasta na europejską potęgę w produkcji baterii do e-aut. A ponieważ łakniemy zagranicznych inwestycji wnoszących do gospodarki nowoczesne technologie, ten fakt powinien cieszyć. Zwłaszcza że popyt na baterie rośnie: według wrześniowego raportu brukselskiej organizacji Transport & Environment już w przyszłym roku łączna sprzedaż samochodów z napędem elektrycznym w Unii sięgnie miliona. Udział tych pojazdów w zakupach nowych aut zwiększy się w 2020 r. z obecnych 3 do ok. 5 proc., natomiast rok później nawet się podwoi. Produkcja baterii w Polsce też będzie coraz większa.

Problem w tym, że kondycja środowiska, już zresztą bardzo kiepska, dodatkowo na tym ucierpi. Wytworzenie baterii to najbardziej brudny etap budowy elektrycznego samochodu – towarzyszy mu wysoka emisja CO2. Z badań Volkswagena wynika, że może ono powodować dwukrotnie większą emisję CO2 niż produkcja auta z silnikiem Diesla. Według analiz Międzynarodowej Rady Czystego Transportu (ICCT) sam proces wytwarzania baterii sprawia, że przez pierwsze dwa lata eksploatacji samochód na prąd okazuje się mniej ekologiczny niż auto z silnikiem spalinowym. W rezultacie elektryki mogą truć środowisko bardziej niż diesle przez pierwsze 25–50 tys. kilometrów przebiegu. Przy tym im większy samochód – a teraz panuje moda na SUV-y – tym większa jego bateria, a więc wyższa emisja CO2 przy produkcji i utylizacji. W rezultacie takie e-auto przestaje być ekologiczne.

Dzieje się tak, zwłaszcza gdy energia zużyta zarówno do produkcji baterii, jak i zasilania aut produkowana jest z węgla. Gdyby korzystać z prądu wytworzonego wyłącznie ze źródeł odnawialnych, ilość CO2 powstającego przy produkcji takiego akumulatora mogłaby być niższa nawet o połowę. Przykładowo fabryka samochodów w niemieckim Zwickau, korzystając z energii z elektrowni wodnych, wiatrowych i paneli słonecznych, zmniejszyła emisję CO2 o ponad 100 ton.

W przyszłości do redukcji CO2 mogą się przyczynić baterie słoneczne. Japońskie firmy NEDO, Sharp i Toyota już je wspólnie testują. Prowadzone są badania nad bateriami ze stałym elektrolitem, podwajającym ich pojemność, i z mniejszą ilością litu, kobaltu, magnezu, niklu czy aluminium. Możliwe, że takie zaawansowane technologicznie ogniwa będą wytwarzane w Polsce. Niestety, prąd do ich produkcji, podobnie jak w stacjach ładowania e-aut, dalej będzie „brudny" – pochodzić będzie bowiem z elektrowni węglowych. Pod tym względem pozostaniemy europejskim skansenem.