Andrzej Stec: KNF przecina frankowy węzeł

Kompromisowa propozycja rozwiązania problemu kredytów frankowych może być dla niektórych ich posiadaczy atrakcyjna. Czy banki pójdą im na rękę?

Publikacja: 08.12.2020 21:00

Andrzej Stec: KNF przecina frankowy węzeł

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Był sylwester, ostatni dzień 2007 roku. Na kanapie siedziało dwóch braci, z których każdy marzył o własnym M4 o wartości 300 tys. zł. Rozważali plusy i minusy 30-letnich kredytów hipotecznych. Jeden z nich, bardziej ostrożny, zdecydował się na droższy wtedy kredyt w złotych. Drugi policzył korzyści dzięki niższym wówczas ratom i zadłużył się we frankach. Argumentował, że straciłby dopiero wtedy, gdyby szwajcarska waluta podrożała o 100 proc. Niestety, ten czarny scenariusz szybko się ziścił. Trzeba zaznaczyć, że nasz frankowy bohater miał wybór i pełną zdolność kredytową, aby zadłużyć się w „bezpieczniejszej" walucie, w której zarabiał, czyli w złotych. Takiego wyboru nie miała jednak spora grupa osób, przekonana i namówiona do kredytu walutowego ponad dekadę temu przez doradców kredytowych.

Dzisiaj bilans wypada zdecydowanie korzystniej dla właściciela kredytu złotowego. Nie dość, że płaci ratę o kilkaset złotych niższą od drugiego z braci, to zostało mu do spłacenia około 210 tys. zł. Tymczasem saldo zadłużenia właściciela kredytu frankowego wskutek wciąż rosnącego w siłę franka, ale i słabnącego złotego, wciąż się zwiększa i wynosi 360 tys. zł. A i tak spłacił już o 20 tys. więcej od brata.

To tylko przykład i szacunki, ile mógłby teoretycznie odzyskać zadłużony we frankach, gdyby mógł skorzystać z nowej i jak się wydaje przełomowej propozycji Komisji Nadzoru Finansowego. Jej przewodniczący proponuje bankom, aby te cofnęły się w czasie i zamiast kredytów frankowych, udzieliły tym, którzy będą zainteresowani takim przeliczeniem, kredytów złotowych, ze wszystkimi związanymi z tym konsekwencjami.

Trzeba pochwalić regulatora za tę kompromisową propozycję. W końcu pojawia się olbrzymia szansa na dobrowolne, szybkie przecięcie tego kredytowego węzła gordyjskiego.

A problem wcale nie maleje, wręcz narasta. Po stronie kredytobiorców widać to po wysokości raty, która rośnie wraz z drożejącą szwajcarską walutą (zawetowanie unijnego budżetu przez Polskę i brak środków unijnych będzie kolejnym pretekstem do osłabienia się złotego). Co prawda sądy wręcz masowo stają po stronie frankowiczów, ale droga do prawomocnych wyroków, a zwłaszcza odzyskania zasądzonych pieniędzy, wciąż jest daleka. Sporo osób może być więc zainteresowanych rozwiązaniem proponowanym przez KNF.

Z drugiej strony banki pod przymusem audytorów systematycznie zawiązują rezerwy finansowe. To odbija się na kondycji zarówno ich, jak i systemu finansowego, zwiększając ogólną niepewność. Teraz frankowa piłeczka jest po stronie banków.

Był sylwester, ostatni dzień 2007 roku. Na kanapie siedziało dwóch braci, z których każdy marzył o własnym M4 o wartości 300 tys. zł. Rozważali plusy i minusy 30-letnich kredytów hipotecznych. Jeden z nich, bardziej ostrożny, zdecydował się na droższy wtedy kredyt w złotych. Drugi policzył korzyści dzięki niższym wówczas ratom i zadłużył się we frankach. Argumentował, że straciłby dopiero wtedy, gdyby szwajcarska waluta podrożała o 100 proc. Niestety, ten czarny scenariusz szybko się ziścił. Trzeba zaznaczyć, że nasz frankowy bohater miał wybór i pełną zdolność kredytową, aby zadłużyć się w „bezpieczniejszej" walucie, w której zarabiał, czyli w złotych. Takiego wyboru nie miała jednak spora grupa osób, przekonana i namówiona do kredytu walutowego ponad dekadę temu przez doradców kredytowych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację