Nie mam wątpliwości: górnikom z kopalń węgla kamiennego, w których wydobycie zostanie wstrzymane z powodu koronawirusa, postojowe się należy. Dokładnie tak samo, jak należy się pracownikom hoteli czy restauracji zamkniętych w czasie lockdownu. Wszystkie biznesy są wobec nieszczęścia równe i nikt nie powinien być traktowany gorzej od innych. Ale też nie powinien być traktowany lepiej. Stąd zrozumiałe oburzenie obietnicą 100-proc. postojowego dla górników, podczas gdy pracownicy innych firm mogą liczyć tylko na 80 proc.

Nie mam wątpliwości, że górnicze spółki powinny zostać potraktowane tak jak każdy inny pracodawca i dołożyć swój wkład do postojowego (połowę), resztę biorąc od państwa. Także dlatego, że to zarządy i rady nadzorcze państwowych spółek górniczych nie zapewniły bezpiecznego działania kopalń w cieniu zarazy. Koronawirus nie odróżnia firm pracujących w ruchu ciągłym od innych. Wszyscy jednako muszą przestrzegać zasad bezpieczeństwa, nawet gdy oznacza to wzrost kosztów i spadek wydajności pracy. Piszemy o tym w „Rzeczpospolitej" od marca. Prywatni pracodawcy mieli czas się przygotować, państwowi też powinni.

Nie będę grzmiał z oburzenia, jeśli górnicze firmy zechcą skorzystać z czwartej tarczy antykryzysowej i jak inne duże firmy sięgnąć po koło ratunkowe rzucane przez Polski Fundusz Rozwoju. Owszem, szkoda, że pomoc zamiast wesprzeć innowacje, trafi do branży schyłkowej, ale taka jest natura programów ratunkowych: zasilają zarówno perspektywiczne przedsiębiorstwa, którym zaraza chwilowo podstawiła nogę, jak i firmy zombi, które od lat się zwijają.

Ale jak równe traktowanie, to równe traktowanie. Może najwyższy czas zrezygnować ze składania się przez wszystkich podatników – od Świnoujścia po Ustrzyki Górne – na specjalny system emerytalny dla górników? Takie przywileje powinni finansować pracodawcy, czyli spółki górnicze. I wliczać w cenę węgla, przerzucając koszt na odbiorców, zarówno indywidualnych, jak i energetykę. Zapewne dobije to kopalnie, ale nie wszystkie – elektrowni na węgiel nie wyłączymy przecież z dnia na dzień. Ale może się okazać, że odnawialne źródła energii nawet bez dotacji staną się konkurencyjne dla tych opartych na węglu. A zautomatyzowane farmy wiatrowe i elektrownie solarne na Covid-19 przecież nie chorują...