Z narastającą falą pandemii mogą wkrótce wrócić limity w pociągach pasażerskich. Takie działania już podjęły autobusowe spółki przewozowe działające w czerwonych strefach. Nawet poza nimi zaczynają się pojawiać ograniczenia, np. w postaci stref buforowych w pojazdach miejskiej komunikacji, czego przykładem jest Wrocław czy Lublin. A to dopiero początek. Wobec prognoz zakładających coraz szybsze rozprzestrzenianie się koronawirusa, administracyjne zmniejszenie liczby podróżnych w komunikacji kolejowej wydaje się już tylko kwestią czasu.

Ta perspektywa mrozi przewoźników, bo powrót do ograniczeń pogrąży ich finansowo. Urząd Transportu Kolejowego (UTK) oszacował, że przez pandemię kolej straci w tym roku ok. 100 mln pasażerów. Z prognozy przygotowanej na początku października wynika, że ich liczba spadnie z 336 mln w 2019 r. do poziomu od 240 mln w wariancie optymistycznym do nawet 208 mln, jeśli zmniejszenie liczby pasażerów w listopadzie i grudniu będzie podobne do spadków, jakie miały miejsce w kwietniu i w maju. Przy tym prognoza została przygotowana jeszcze w czasie, gdy dzienna liczba wykrytych zakażeń była kilkakrotnie niższa niż obecnie.

Jest bardzo prawdopodobne, że wprowadzenie limitów okazałoby się znacznie skuteczniejsze w przypadku przewoźników dalekobieżnych niż lokalnych. U tych pierwszych wystarczyłoby ograniczenie rezerwacji miejsc. Ale na liniach lokalnych ograniczenia mogą okazać się fikcją. Zdaniem Jakuba Majewskiego, prezesa Fundacji ProKolej, limitowanie pasażerów np. w pociągach podmiejskich jest niewykonalne. – Wyjściem byłoby zwiększenie liczby pociągów. Ale w czasie pandemii przychody przewoźników już bardzo mocno spadły, więc trudno oczekiwać, by w takiej sytuacji jeszcze podwajali koszty – stwierdza Majewski.

Liczbę pasażerów może tymczasem ograniczać strach przed zarażeniem się. PKP InterCity co prawda twierdzi, że w ubiegłym tygodniu nie zaobserwowało nagłych spadków w sprzedaży biletów. – Obecny poziom sprzedaży wiąże się z jesienną porą roku i wynikającym stąd mniejszym zainteresowaniem podróżami. Obecnie notowana skala przewozów pasażerskich odpowiada analogicznemu okresowi ubiegłego roku – poinformowała „Rzeczpospolitą" Agnieszka Serbeńska z zespołu prasowego spółki. Dodała, że w ostatnich dniach nie było także zwiększenia liczby wniosków o zwroty za bilety. Jednak liczbę podróżnych będą ograniczać powroty firm do pracy zdalnej i rezygnacje z wysyłania pracowników w delegacje. Na niekorzyść kolei, podobnie jak i komunikacji autobusowej, może również wpłynąć mocny wzrost importu używanych samochodów. – Własny samochód okazuje się najbezpieczniejszym środkiem transportu. To główny czynnik napędzający teraz popyt na wtórnym rynku aut – uważa Mirosław Michna, partner w KPMG, lider doradców dla branży motoryzacyjnej.

Epidemia uderza nie tylko w kolejowych przewoźników pasażerskich, ale mocno ogranicza kolejowy transport towarów. Ostatnie dane UTK pokazały, że w drugim kwartale 2020 r. przewozy towarowe zmalały r./r. o 12,5 proc., tj. o 7,3 mln ton do poziomu 51 mln ton. To jeden z najsłabszych kwartalnych wyników. Wpłynął na to zwłaszcza spadek w transporcie surowców energetycznych, produktów hutniczych i chemicznych. W ilości przewożonego węgla, ropy i gazu ziemnego spadek wyniósł 14 proc., w przypadku rud metali było to ponad 18 proc., w chemikaliach i produktach przemysłu chemicznego – 7,3 proc. – W znaczącym stopniu zmniejszyły się również przewozy sektora motoryzacyjnego – podaje Ignacy Góra, prezes UTK. Utrzymuje się natomiast rosnący trend w transporcie ładunków kontenerami. – Potwierdzają to bardzo dobre wyniki przewozów intermodalnych za drugi kwartał – dodaje Góra. W pierwszej połowie 2020 r. udział przewozów intermodalnych w łącznej masie towarów przewiezionych koleją zwiększył się do 10,4 proc. z 8,3 proc. w całym ubiegłym roku.