Po ośmiu miesiącach produkcja budowlano-montażowa w Polsce była o niemal 21 proc. wyższa niż rok wcześniej, a indeks WIG–budownictwo jest dziś tak nisko, jak pięć lat temu. Inwestorzy wciąż obawiają się o wpływ wzrostu kosztów na rentowność kontraktów. Kłopoty włoskiego Astaldi, dużego gracza na naszym rynku, tylko wzmacniają te nastroje.
– Decyzji polskiego oddziału Astaldi o zejściu z budowy dwóch linii kolejowych nie można utożsamiać wyłącznie z trudną sytuacją spółki matki. Wydaje się, że jest ona również konsekwencją problemów, z którymi od wielu miesięcy mierzą się wszystkie firmy działające na polskim rynku budowlanym, o czym od wielu miesięcy alarmują nasi eksperci – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Na pewno cieszy, że PKP PLK tak szybko rozpoczęło wypłatę należności dla podwykonawców, którzy od kilku miesięcy nie otrzymywali gratyfikacji od Astaldi, jednak naszym zdaniem w żaden sposób nie przybliża nas to do systemowego rozwiązania problemu gwałtownego wzrostu kosztów w trakcie realizacji długoterminowych umów infrastrukturalnych – dodaje.
Apele do decydentów
Branżowa organizacja lobbuje za wprowadzeniem do kontraktów publicznych efektywnych klauzul indeksacji cen, które bardziej równomiernie będą rozkładać ryzyko wzrostu cen pomiędzy zamawiającym publicznym a wykonawcami.
– Niezbędne wydaje się także wdrożenie sprawnych mechanizmów finansowania działalności operacyjnej firm budowlanych w warunkach podwyższonego ryzyka i problemów płynnościowych, dlatego PZPB rozpoczyna w tej sprawie dialog z instytucjami finansowymi – podkreśla Kaźmierczak. Zdaniem eksperta mimo trudnej sytuacji finansowej oraz wzrastającej liczby upadłości i postępowań restrukturyzacyjnych podmiotów budowlanych, wydaje się że branża jest w stanie uniknąć załamania podobnego do tego z końca 2012 r.
– Większość dużych firm wykonawczych wyciągnęło lekcję z kryzysu sprzed kilku lat i prowadzi bardziej ostrożną politykę cenową, w lepszym stopniu zarządza swoją płynnością, a także systematycznie rozbudowuje własne zasoby kadrowe i sprzętowe. Kluczowy będzie 2018 r., w którym przewidujemy, że wiele firm wypracuje relatywnie gorsze wyniki, jednak prawdopodobnie uda się uniknąć czarnego scenariusza z 2012 r. Nie można wykluczyć bankructw mniejszych podmiotów lub dalszych zejść z niektórych placów budowy. Jest też możliwe, że część projektów drogowych i kolejowych powstanie z dużym opóźnieniem lub wcale – ocenia Kaźmierczak.