Autobus spadł z klifu po tym, jak zderzył się z przyczepą ciągnika na wąskim odcinku drogi, zwanym "diabelskim zakrętem".

Strażacy i policja pracowali ponad 24 godziny, aby wydobyć szczątki, przywiązać ciała na nosach i wyciągnąć je na górą za pomocą lin. Wrak wylądował na skalistej, odizolowanej plaży, do której nie można dostać się żadnym pojazdem.

Sześć osób, które przeżyło wypadek, zostało przewiezionych do szpitala. Jednym z ocalałych jest mężczyzna, który powiedział lekarzom, że zdążył wyskoczyć przez okno jeszcze zanim autobus stoczył się w przepaść.

- Pacjent jest w stanie całkowicie stabilnym, z zaledwie kilkoma ranami ciętymi i złamaną ręką - powiedział w lokalnej telewizji dr Victor Viru, dyrektor Chancay Hospital.

Liczba ofiar katastrofy jest równa tej z 2013 roku, kiedy to 51 Indian Quechua zginęło po tym, gdy prowizoryczny autobus, którym podróżowali, stoczył się z urwiska do rzeki.