Kreml w sierpniu 2014 r., w odpowiedzi na zachodnie sankcje za aneksję Krymu, wprowadził embargo na produkty rolno-spożywcze z Unii. W Rosji brak importowanej żywności spowodował gwałtowny wzrost cen. Według Ministerstwa Gospodarki w ciągu dwóch pierwszych lat obowiązywania zakazu ceny żywności zwiększyły się o średnio 31,6 proc., czyli 1,2 razy powyżej poziomu inflacji.
Dla uczestników rynku owoców nie jest tajemnicą, że na wprowadzeniu embarga najbardziej skorzystała Białoruś. Szczególnie białoruski eksport jabłek i gruszek do Rosji nagle zwiększył się ponadtrzykrotnie w porównaniu z poziomem sprzed embarga. Tak samo skokowo rósł z kolei eksport jabłek i gruszek z Polski na Białoruś, osiągając w 2016 r. rekordowy poziom 556,1 tys. ton (dla porównania w 2013 r. było to 176 tys. ton).
Wobec rosnącego popytu w Rosji, gdzie Polska była największym dostawcą jabłek, zaradni Białorusini zaczęli sprowadzać jabłka i gruszki z Ukrainy, do której z kolei eksportowali je polscy sadownicy. W ciągu trzech lat Białoruś stała się największym dostawcą jabłek na rynek rosyjski.
W sezonie lipiec 2017–styczeń 2018 Ukraina eksportowała 21 tys. ton jabłek. Z tego na Białoruś trafiło 11,4 tys. ton. Było to 1,6 razy więcej, niż Białorusini kupili na Ukrainie rok wcześniej. Wzrostowi jabłkowego biznesu sprzyjał brak stałych kontroli granicznych między Rosją i Białorusią.
Instytucje kontrolne Federacji nieraz zarzucały białoruskiemu sąsiadowi, że wykorzystuje sytuację i dostarcza warzywa, nabiał oraz owoce nie ze swoich pól i ogrodów, ale np. z Polski. Rosja nasiliła więc wyrywkowe kontrole tirów z Białorusi, co skutkowało spadkiem w ostatnich trzech latach białoruskiego eksportu owoców na rynek sąsiada.
W 2018 r. Białoruś importowała z Polski blisko 190 tys. ton głównie jabłek. Białoruskie firmy kupowały też jabłka na Ukrainie i w Turcji, ale te ostatnie także miały w większości pochodzić z krajów objętych rosyjskim embargiem.