Roberto Sifon-Arevalo, dyrektor działu takiego długu w agencji ratingowej S&P Global z Nowego Jorku powiedział Reuterowi, że ogromne koszty wspierania służby zdrowia, firm i pracowników w okresie pandemii zmieniły zasadniczo na gorsze sytuację finansową niektórych krajów. Agencja z centralą na Manhattanie obniżyła już ocenę albo prognozy niemal 60 krajom w bieżącym roku, a wyżej oceniała małą liczbę bogatszych krajów. W przypadku niektórych może to zmienić się, bo choć ich dług stanowi 15-20 punktów procentowych PKB, co normalnie mogłyby zlikwidować w ciągu 4-5 lat, ale będą mieć większe wydatki przez następne 3-5 lat.

- Dotyczy to oceny krajów Unii albo wysoko rozwiniętych w rodzaju Japonii czy W. Brytanii, a w innej części świata — Stanów Zjednoczonych, które były w stanie uruchomić całkiem duże pakiety fiskalno-pieniężne na własną obronę. Główną sprawą w tym jest trajektoria na przyszłość. Jeśli zacznie wykazywać coraz bardziej odmienny wzorzec strukturalny, to dojdzie do pewnych zmian ratingu — powiedział Sifon-Arevalo.

Obecnie 31 krajów — niemal jedna czwarta ocenianych przez agencję — ma „ujemną perspektywę" swych ocen, które częściej zamieniają się w obniżenie ratingu. Z większych krajów dotyczy to Australii z oceną AAA, Włoch i Meksyku z ocenami BBB i Hiszpanii z oceną A. Jednakże liczne nowe ujemne perspektywy mogą być również powodem do zaniepokojenia w czasie, gdy w większych gospodarczo krajach wirus pojawił się znowu. — Będziemy dokonywać korekty, teraz i przez kilka najbliższych miesięcy. Na początku będzie to zmiana perspektywy. I znowu będą takie kraje, które ją stracą i powrócą do stabilnej perspektywy za kilka lat. Ale będą też takie, które jej nie odzyskają i będą spadać w skali ratingu — wyjaśnił Sifon-Arevalo.

Istnieją też dwie inne grupy krajów w gorszej sytuacji, których ocena jest również na celowniku. W Ameryce Łacińskiej Meksyk i Brazylia znajdują się pod presją, a Kolumbia balansuje na krawędzi ostatniego stopnia oceny inwestycyjnej i została ostrzeżona, że może spaść do oceny śmieciowej.

Ostatnia grupa dotyczy najbiedniejszych i najbardziej zadłużonych krajów w subsaharyjskiej Afryce, w których zdaniem Sifona-Arevalo może dojść do niedotrzymywania terminów spłaty długu i do dalszej restrukturyzacji zadłużenia. Zambia już zwróciła się do międzynarodowych wierzycieli o więcej czasu na spłatę części długu, który skoczył do 100 proc. PKB, z kolei takie kraje jak Angola czy Ghana wydają niemal połowę rządowych przychodów tylko na obsługę ich zadłużenia. — Sądzę, że będziemy mieć do czynienia z kolejnymi przypadkami w rodzaju Zambii. Można sobie wyobrazić wydawanie 50 centów z każdego dolara, peso czy innej waluty, jaką się zarabia tylko na spłatę odsetek. Staje się to bardzo trudne — podsumował dyrektor z S&P Global.