Litwa, Łotwa i Estonia zawarły porozumienie o otwarciu granic między tymi trzema państwami. Od piątku obywatele państw bałtyckich będą mogli swobodnie podróżować na swoim terytorium. Premier Litwy Saulius Skvernelis zasygnalizował, że do tej „podróżnej bańki" – jak nazwano porozumienie – można doprosić Polskę. – Sytuacja w trzech państwach bałtyckich i Polsce jest podobna, a kraje stosują podobne środki, aby poradzić sobie z kryzysem. To jest naprawdę wykonalne – powiedział kilka dni temu premier Litwy i poinformował o rozmowie na ten temat z Mateuszem Morawieckim. O podobnej bańce rozmawiają Grecja i Cypr w połączeniu ewentualnie z Izraelem, spekuluje się także o specjalnym porozumieniu między Francją i Wielką Brytanią. Poza Europą podobny układ chcą zawrzeć Australia i Nowa Zelandia.

To pierwszy w UE przypadek otwierania granic wewnętrznych od czasu wybuchu pandemii. Do tej pory mieliśmy do czynienia z przypadkami ich zamykania, a ostatnio także – wraz z łagodzeniem krajowych obostrzeń – coraz częściej stosowana jest kwarantanna wobec przyjezdnych. W Polsce obowiązuje ona już od prawie miesiąca, ale niektóre państwa – np. Hiszpania czy Wielka Brytania – wprowadzają ją dopiero teraz. Im bliżej jednak letnich wakacji, tym więcej apeli o otwarcie granic wewnętrznych UE i letnich kurortów. Komisja Europejska chce zaproponować w środę jednolite rekomendacje dotyczące zasad otwierania granic wewnętrznych i postępowania z poszczególnymi sektorami turystyki i transportu. Nie chodzi o to, żeby wszystkie państwa czy regiony otwierały się w tym samym momencie, ale żeby stosować jednolitą i niedyskryminacyjną metodologię. Czyli np. umożliwić podróżowanie między regionami o zbliżonej i znajdującej się pod kontrolą sytuacji epidemiologicznej. Zdaniem portalu Politico taka mogłaby być początkowa opcja otwierania turystyki. Można się też zastanowić nad podejściem uzupełniającym albo alternatywnym, czyli testowaniem podróżnych. Tyle że ktoś może się zakazić między momentem zrobienia testu a dotarciem do miejsca przeznaczenia. Zatem, zdaniem KE, testy nie mogą być traktowane jako gwarancja epidemiologiczna, lecz raczej jako instrument pomagający państwo członkowskim w blokowaniu epidemii.

O szybkie otwieranie turystyki dopominają się przede wszystkim państwa, których dochód narodowy w znacznym stopniu jest uzależniony od tego sektora gospodarki. Turystyka stanowi 10 proc. PKB UE. Odsetek ten waha się od 2,6 proc. w Słowacji do 20,6 proc. w Grecji. Sektor zapewnia miejsca pracy prawie 12 proc. pracowników w Unii. Ponadto turystyka jest czwartą kategorią wywozu w Unii, a konsumpcja generuje dochód w wysokości ponad 400 mld euro. Ważne jest przy tym, że w epoce poprzedzającej Covid-19 ponad trzy czwarte międzynarodowych podróży odbywanych przez obywateli UE odbyło się w innych krajach Unii. Aż 94 proc. wszystkich noclegów zostało zrealizowanych w krajach UE. Stąd kluczowe jest zniesienie restrykcji w państwach Unii i między nimi. Grecja zaapelowała o otwarcie granic do 15 czerwca, przy zachowaniu pierwszeństwa dla regionów o zbliżonej charakterystyce, oraz o niedyskryminowanie środków transportu. Obawia się, że ograniczenia dla lotnictwa w szczególności zaszkodzą krajom takim jak ona, czyli oddalonym od centrum UE. Przewoźnikom może zaszkodzić zwłaszcza ewentualne żądanie zachowania określonej proporcji wolnych miejsc na pokładzie.

Znoszenie restrykcji nie oznacza automatycznie, że ludzie masowo rzucą się na wycieczki wakacyjne. Z sondażu przedstawionego przez światową federację przewoźników lotniczych IATA wynika, że na razie sporo jest wątpliwości. Zapytano osoby w 11 krajach świata, które podróżowały samolotami w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy, kiedy gotowe są wsiąść znów na pokład. Blisko 70 proc. mówi, że do starych nawyków wróci dopiero, gdy ustabilizuje się ich sytuacja finansowa. Jednocześnie 40 proc. zapowiada, że nie wsiądzie na pokład przez najbliższe pół roku.