Nawet jeśli sumy przeznaczane na ożywienie idą w setki miliardów euro, to te astronomiczne liczby ujawniają bardzo różne realia poszczególnych krajów. Bogate kraje Północy są w stanie wspierać całe sektory gospodarki płynnymi środkami, których nie będą musiały nigdy zwracać, z kolei biedniejsze kraje Południa zależą bardziej od krótkoterminowej pomocy w postaci pożyczek i przejściowych ulg podatkowych — pisze Reuter.

Wspólny europejski fundusz odbudowy ma zmniejszyć nierówności i utrzymać na obecnym poziomie dystans do bogactwa, ale zanim te 750 mld euro zostaną udostępnione w przyszłym roku przeważają różnice narodowe. Europejski ośrodek badania gospodarki Bruegel ocenił łączną sumę bezzwrotnej pomocy oferowanej przez Niemcy swym przedsiębiorstwom i obywatelom na 8,3 proc. PKB, blisko amerykańskich 9,1 proc. W tej sumie znajduje się 100 mld euro na zasilenie kapitału i kupno udziałów w firmach poszkodowanych przez wirusa, 23,5 mld subwencji na techniczne bezrobocie i 18 mld bezpośrednich subwencji dla małych firm będących w trudnej sytuacji.

W porównaniu z tymi liczbami sumy proponowane gospodarkom, które odczuły skutki kryzysu długu w 2009 r. wydają się śmieszne: bezpośrednia pomoc gospodarce Portugalii stanowiła zaledwie 2,5 proc. PKB, Grecji 3,1 proc., Hiszpanii 3,7 proc. i Włoch 3,4 proc. Rząd Włoch poświęcił 220 mld euro firmom, aby mogły odroczyć terminy spłaty długu, ale ten sam problem pojawi się znowu w styczniu. Rząd Hiszpanii mający do czynienia z tym samym problemem, uruchomił podobny plan za 140 mld euro, ale odroczenia przyznane przez banki również skończą się wkrótce.

Ogłoszenie kilka dni temu rekordowego wzrostu działalności gospodarczej w strefie euro w III kwartale nie czyni wielkiej zmiany, bo doszło do tego przed nadejściem drugiej fali zachorowań w październiku, która grozi ponownym zniweczeniem kruchego początku poprawy.