Zła wiadomość dla samorządów. Naczelny Sąd Administracyjny wydał precedensowy wyrok, który może wywrócić do góry nogami dotychczasowe podejście do opodatkowania obrotu mieniem komunalnym w gminach. Uznał, że gdy gmina sprzedaje nieruchomości otrzymane od państwa podczas komunalizacji czy jako przymusowy spadkobierca, działa jak podatnik VAT.
Czytaj także: Zasady zarządzania mieniem komunalnym
Prywatny czy firmowy
We wniosku o interpretację gmina wyjaśniła, że jest miastem na prawach powiatu i czynnym podatnikiem VAT. Na podstawie przepisów wprowadzających reformę samorządową tak jak inne gminy stała się właścicielem nieruchomości w drodze tzw. komunalizacji mienia państwowego. Ponadto część nieruchomości znajdujących się w jej zasobach nabyła w wyniku spadkobrania (jest ostatnim w kolejce ustawowym spadkobiercą przymusowym, gdy nie ma innych). Gmina podkreśliła, że nabycie nastąpiło z mocy prawa i było niezależne od jej woli. Było nieodpłatne i nie dawało prawa do odliczenia VAT. Nieruchomości nie były też nabywane w celu dalszej odsprzedaży i nie służą prowadzeniu przez gminę jakiejkolwiek działalności handlowej, usługowej czy wytwórczej.
Z wniosku wynikało, że wykorzystując uprawnienia właścicielskie, gmina odpłatnie przenosi ich własność – sprzedaje, wywłaszcza czy wnosi aportem do spółek. Samorządowcy podkreślali jednak, że działania te mają na celu uzyskanie stałego dochodu, a wynikają np. z braku możliwości efektywnego ich zagospodarowania w inny sposób. W ostatnich kilku latach średniorocznie gmina sprzedawała od 40 do 100 nieruchomości niezabudowanych. Zyski z tego nie są istotne, np. w 2014 r. wynosiły 1,68 proc. ogólnych przychodów gminy. Dlatego dokonując odpłatnego zbycia mienia komunalnego, gmina nie działa jako podatnik VAT. Ten obrót to zarząd majątkiem prywatnym, który nie jest objęty VAT.
Fiskus był przeciwnego zdania. Nie miał wątpliwości, że choć gmina nabyła działki z mocy prawa, to jednak dokonując ich sprzedaży, działa w charakterze podatnika VAT.Inaczej doszłoby do nierównego traktowania i byłoby to sprzeczne m.in. z jedną z naczelnych unijnych zasad, tj. konkurencyjności.