– Przygotowywałem film o kryzysie uchodźczym. Długo nad nim pracowałem, dokumentując temat w Europie. Ale potem zdałem sobie sprawę, że polityka wielu rządów, które wzmagają w swoich społeczeństwach strach przed uchodźcami, przynosi nieobliczalne konsekwencje. Otwiera drogę do wszelkiego rodzaju politycznych ekstremizmów. Dlatego zdecydowałem się zrobić „22 lipca” — mówi mi w czasie wywiadu Paul Greengrass.
Paul Greengrass wyszedł z dokumentu. Przez dziesięć lat jeździł z kamerą po świecie, trafiał tam, gdzie wybuchały konflikty, gdzie gwałcone były prawa ludzi. Tak powstała seria „World in Action”. W 2002 roku w paradokumentalnym stylu nakręcił „Krwawą niedzielę” – wstrząsający zapis tragedii, która rozegrała się 30 stycznia 1972 roku na ulicach Derry w północnej Irlandii, gdy brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do uczestników pokojowego marszu w obronie praw człowieka.
Potem w „Locie 93” zrekonstruował wydarzenia z pokładu samolotu, który 11 września 2001 roku miał uderzyć w Biały Dom lub Kapitol, a po 91 minutach lotu spadł na pole w Pensylwanii, bo pasażerowie przeciwstawili się terrorystom i zdążyli przekierować samolot. Greengarass zrobił film o strachu, ale i rodzącej się w obliczu śmierci solidarności. O ludziach, którzy próbowali oszukać los, ale też ratować tych, co na ziemi.
W pierwszych scenach „22 lipca” młodzi ludzie płyną łodziami na Utoję, wyspę w pobliżu Oslo, gdzie odbywa się doroczny obóz organizowany przez Partię Pracy. W tym samym czasie matka Andersa Breivika obserwuje, jak syn napełnia kanister, pakuje do samochodu torby i odjeżdża spod domu.
Oglądamy eksplozję vana pod siedzibą premiera Norwegii, a potem tragedię na Utoi. Ale naprawdę interesuje go to, co działo się potem. Skupia się na historii jeden rodziny. Matka ubiegająca się elekcję na burmistrza swojego miasta i jej mąż mają na Utoi dwóch synów. Młodszy wraca, starszy jest ciężko ranny. Postrzelony w głowę traci jedno oko, jest sparaliżowany, wymaga długiej rehabilitacji. Ale jak ma żyć, mając w pamięci tamte 1,5 godziny?