„Prosta historia o morderstwie”
reż. Arkadiusz Jakubik, Kino Świat
Już w pierwszych scenach kamera pokazuje tu zbrodnię. Zwłoki mężczyzny i kobiety. Kobieta w kałuży krwi. Jakby uderzyła się w głowę? Mężczyzna postrzelony. Obok niego pistolet. I syn. Przedziera się przez nocne miasto, wycieraczki nerwowo zgarniają z szyby krople deszczu. Pod domem karetka, radiowóz. Chłopak oniemiały. To jego rodzice.
Pod koniec filmu widz dowie się „kto zabił”. Ale „Prosta historia...” Arkadiusza Jakubika nie jest typowym kryminałem. To kino społeczne. I wiwisekcja rodziny. Niby zwyczajnej. Ojciec policjant, zahukana żona. Trzech synów. Najmłodszy - głuchoniemy, porozumiewa się językiem migowym. Starszy uciekł z domu. I ten trzeci, główny bohater, który właśnie skończył akademię policyjną.
„Prosta historia o morderstwie” to wstrząsający obraz przemocy w rodzinie. A w tle tej opowieści jest miasto. Szarobure, z odrapanymi podwórkami. Pełne korupcji, szemranych interesów, nieformalnych związków miejscowej władzy i drobnych aferzystów. Jakby przyzwalające na nieprawości.
Znakomity aktor, który swoje najważniejsze kreacje stworzył w filmach Wojciecha Smarzowskiego, zrobił film niepokojący, pełen niełatwych pytań. Mroczny. O agresji. O demonach, które kryją się z zwyczajnych ludziach. O źle zakorzenionym w życiu społecznym.