Wzięli oni „na warsztat" powieść „Podróże Guliwera" Jonathana Swifta. Szczególnie ten fragment, w którym jej bohater Lemuel Guliwer odwiedza krainę Balnibarbię. Mieszkańcy tego państwa wszystko robią na opak. Próbują np. odzyskiwać promienie słoneczne z ogórków, by ogrzewać nimi domostwa. Usiłują budować budynki, poczynając od dachu itd. itp.
Grupa rekonstrukcyjna ujawniła się ostatnio na jednej z sejmowych podkomisji Finansów Publicznych. Zajmuje się ona prezydenckim projektem ustawy dotyczącej wsparcia kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej. „To ja będę Guliwerem, a wy bądźcie jak mieszkańcy Balnibarbii" – musiał najwyraźniej powiedzieć szef grupy. No i się zaczęło...
Ustawa o wsparciu ma w założeniu pomóc tym kredytobiorcom, którzy w wyniku zwiększenia kosztów obsługi kredytów związanych z kursem obcych walut mają problem z ich spłatą. Zgodnie z prezydenckim projektem banki będą m.in. wspólnie składać się do Funduszu Konwersji. Ma on służyć przewalutowaniu kredytów na złotówki.
Pomysł godny rozważenia! „Rekonstruktorzy" jednak postanowili zrobić coś bardziej na opak niż wyciąganie słońca z dojrzałych ogórków. Wprowadzili bowiem poprawkę, która wyklucza z programu pomocy klientów niektórych banków. Tych mianowicie, które mają problemy z płynnością i są w trakcie programów naprawczych! Taki bank nie będzie musiał płacić na Fundusz. Jego klienci też niestety z niego nie skorzystają. Nie będą więc mieli możliwości przewalutowania kredytów na złotówki.
Czy to nie kompletna bzdura? Banki przecież znalazły się w trudnej sytuacji m.in. przez to, że ich klienci mają problemy ze spłatą kredytów. To właśnie ci wykluczeni poselską poprawką z programu pomocy potrzebują wsparcia! A co z kredytobiorcami, którym umowy już wypowiedziano? To oni byli i są w najcięższej sytuacji. Banki zresztą też mają przez nich problemy. Tych najbardziej potrzebujących projekt w ogóle jednak nie dotyczy! Gdyby Jonathan Swift znał tę historię, niechybnie umieściłby ją na kartach swojej książki.