Nie pierwszy raz prezes URE staje w konfrontacji z Ministerstwem Energii. W demokracji jest to sytuacja pożądana. Ustawodawca poważnie wkroczył w kompetencje prezesa URE w kontekście ustalania wysokości taryf. Wnioski taryfowe czterech dużych sprzedawców były już złożone. Teraz będą musiały być zrewidowane. Dotychczas brano pod uwagę uzasadnione koszty spółek. Teraz trzeba wziąć pod uwagę czynnik, który się z tym kłóci.
Kogo najbardziej dotknie to zamieszanie?
Spółki obrotu. Podmioty, które kupują hurtowo energię i sprzedają ją odbiorcom końcowym. Obecnie jest ok. 130 takich podmiotów, większość prywatnych. Nie wiadomo czy wytrzymają taki cios dla płynności finansowej.
Firmy mogą się jakoś bronić przed potencjalnymi kosztami? Niektóre zaskarżają podwyżkę do sądu.
Przedsiębiorstwa, które zawierały umowę sprzedaży energii elektrycznej w drugiej połowie 2018 r. obejmuje ustawa. One są bezpieczne. Wszyscy, którzy mają podwyżki na podstawie dotychczasowo zawartych umów (a to jest bardzo częste) zdani są na łaskę spółek obrotu. Jeżeli jednostronnym oświadczeniem takiemu przedsiębiorcy można podwyższyć cenę, to proszę sobie wyobrazić jaki to cios dla płynności finansowej, kiedy na ostatni kwartał 2018 r. nagle okazuje się, że cena rośnie o 90 proc.
Firmy nie mogą sprowadzać tańszego prądu z zagranicy?