Kraje Unii Europejskiej i Parlament Europejski uzgodniły w poniedziałek, że w 2030 r. nowe samochody osobowe we Wspólnocie będą musiały ograniczyć emisję dwutlenku węgla o 37,5 proc. w porównaniu z rokiem 2021. W samochodach dostawczych ten cel został ustalony na 31 proc.
Jeszcze przed rokiem Komisja Europejska proponowała, by średni cel emisji CO2 nowych samochodów osobowych i dostawczych był mniejszy o 30 proc. w 2030 roku w porównaniu z rokiem 2021. Teraz zdecydowano o bardziej restrykcyjnych normach.
Ale producenci z branży motoryzacyjnej w Europie, a szczególnie w Niemczech, twierdzą, że nowe cele nie zostały dobrze przemyślane.
- Ta nowa regulacja wymaga zbyt wiele i oferuje zbyt mało zachęt - powiedział Bernhard Mattes, szef niemieckiej federacji producentów samochodów VDA. Ostrzegł, że nałożenie zbyt wielkich restrykcji w porównaniu z innymi częściami świata spowoduje, że auta produkowane w Europie nie będą w stanie wygrać międzynarodowej konkurencji.
Mattes dodał, że unijni regulatorzy nie uwzględnili warunków rynkowych, dodając, że do przejścia na samochody elektryczne nie są gotowi zwykli kierowcy. - Kraje członkowskie UE muszą także zwiększyć swoją odpowiedzialność i rozbudować infrastrukturę do ładowania pojazdów - powiedział.