Kuchnia dyplomacji

Rozmowa z Pierrem Lévym, ambasadorem Francji w Polsce

Publikacja: 19.03.2018 18:56

Kuchnia dyplomacji

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: 21 marca tylko we Francji, spośród wszystkich krajów uczestniczących w projekcie, więcej restauracji weźmie udział w inicjatywie Smaki Francji (Gout de France) niż w Polsce. Czym tłumaczyć takie zamiłowanie nad Wisłą do francuskiej kuchni?

Pierre Lévy: Nasze narody łączy głęboka przyjaźń i zamiłowanie do dobrej kuchni, to jasne. Ale Polacy żyją też coraz lepiej, coraz więcej podróżują, poszukują nowych doznań – również kulinarnych. My chcemy ich przekonać, że kuchnia francuska jest przystępna, że to oferta na każdą kieszeń. Bo wciąż wielu Polaków ta kuchnia onieśmiela.

Weźmy francuskie wina: nieraz widzę, jak ludzie mają trudności z ich wyborem. Na etykiecie jest bowiem kontrolowane oznaczenie pochodzenia, szczep, nazwa posiadłości i rok zbiorów.

Wtedy staram się pomóc.

Także sieci francuskich hipermarketów, które bardzo rozwinęły się w Polsce, oferują pod własną marką produkty regionalne z Francji, wprowadzając w ten sposób po przystępnych cenach nowych smakoszy w przebogaty świat naszych serów czy wyrobów garmażeryjnych.

Organizując Gout de France, kierowaliśmy się podobną filozofią. W tym dniu francuski zestaw dań będzie serwowało w Polsce ponad 130 restauracji. Ich lista jest dostępna na stronie internetowej ambasady. Znajdziemy wśród nich zarówno te najbardziej wykwintne, jak i dużo skromniejsze. Część z nich na co dzień w ogóle zresztą nie specjalizuje się w daniach francuskich. Chcemy też, aby nasze kultury prowadziły ze sobą dialog. Dlatego w potrawach serwowanych przy okazji naszej imprezy znajdziemy polskie akcenty, typowo polskie produkty.

Na czym polega wyjątkowość francuskiej kuchni?

Jej sekret tkwi w niezwykłym połączeniu dań i win, subtelności w doborze produktów sezonowych, ale także unikalnej atmosferze, w jakiej podaje się dania. Dobrze pamiętam, kiedy w 1971 r. zdałem maturę i ojciec zaprosił mnie do Taillevent, jednej z najsłynniejszych restauracji w Paryżu. Matka dołączyła do nas dopiero przy deserze, bo ojciec chciał, aby to był wieczór dwóch mężczyzn, symboliczne wprowadzenie w dorosłość. Tamten wieczór pamiętam znacznie lepiej niż samą maturę.

Ma pan za sobą niezwykłą karierę dyplomatyczną. Jak porównałby pan dania serwo- wane na Kremlu, w Białym Domu czy u królowej brytyjskiej z francuską kuchnią?

Nie chcę tu spowodować jakiegoś incydentu dyplomatycznego (śmiech). Ale na Quai d'Orsay (siedziba francuskiego MSZ – red.), w Pałacu Elizejskim serwuje się wyjątkowe dania! Także w Ambasadzie Francji w Warszawie mamy świetnego francuskiego kucharza. W XVII-wiecznym traktacie, na który się natknąłem, ówczesny minister pisze, że ambasador powinien mieć dwóch kluczowych współpracowników: szyfranta i kucharza. Szyfrantów dziś już nie potrzebujemy, ale kucharz ma strategiczne znaczenie, aby przyciągnąć gości.

We francuskiej kuchni lubi pan wszystko?

Jako ambasador Francji może nie powinienem tego mówić, ale nie przepadam za żabimi udkami. Nie lubię też królika. Ale z tym akurat nie ma problemu, bo on ma małe kosteczki i dość łatwo udawać, że się go jednak próbuje, nie urażając gospodarza. Uwielbiam natomiast dania rybne, a także muszle świętego Jakuba, najlepiej z domieszką czosnku.

W Paryżu potrafię zejść całe miasto, aby znaleźć na targu potrzebny składnik do dania, które przygotowuję. Znam taki sklep z nabiałem, wyjątkowe miejsce. Kiedy tam przychodzę, mówię do sprzedawczyni: Pani sery są zbyt wyrafinowane, brzydkie, a zapach jest nie do wytrzymania. Nikt ich nie kupi. Od biedy je wezmę, ale z naprawdę dużą zniżką. Śmiejemy się z tego. A ona do mnie: Znam pana! Pan jest znawcą! Nie dam się nabrać! To jest wspaniały spektakl.

W Warszawie pewnie cierpi pan z powodu braku takich atrakcji.

Ależ skąd! W Warszawie, w ogóle w Polsce, je się bardzo dobrze, są tu restauracje każdego typu, także francuskie. Od zeszłego roku mamy też polskie wydanie przewodnika Gault & Millau po restauracjach całego kraju. Jest w czym wybierać!

—rozmawiał Jędrzej Bielecki

Rzeczpospolita: 21 marca tylko we Francji, spośród wszystkich krajów uczestniczących w projekcie, więcej restauracji weźmie udział w inicjatywie Smaki Francji (Gout de France) niż w Polsce. Czym tłumaczyć takie zamiłowanie nad Wisłą do francuskiej kuchni?

Pierre Lévy: Nasze narody łączy głęboka przyjaźń i zamiłowanie do dobrej kuchni, to jasne. Ale Polacy żyją też coraz lepiej, coraz więcej podróżują, poszukują nowych doznań – również kulinarnych. My chcemy ich przekonać, że kuchnia francuska jest przystępna, że to oferta na każdą kieszeń. Bo wciąż wielu Polaków ta kuchnia onieśmiela.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?