– Polska widzi potrzebę szerszego otwarcia rynku chińskiego na jej towary – mówił 9 lutego prezydent Andrzej Duda podczas Szczytu Przywódców Europy Środkowo-Wschodniej i Chin. Planowany na ubiegły rok szczyt został przesunięty z powodu pandemii i odbył się w formie telekonferencji. Omawiano przyszłość współpracy, a podsumowanie szczytu zawiera prawie 90 dokumentów dotyczących m.in. infrastruktury, finansów, rolnictwa, handlu elektronicznego i kontroli epidemiologicznej.
Z naszych informacji wynika, że szczyt doprowadził do zgrzytu między rządem a głową państwa. Udział prezydenta miało odradzać MSZ.
Zbyt wysoka ranga?
Gdy spytaliśmy o to resort dyplomacji, dostaliśmy niejednoznaczną odpowiedź. „Priorytetem Warszawy jest pełne wykorzystanie już ustanowionych dwustronnych mechanizmów kontaktów i współpracy z Pekinem. Udział Prezydenta Andrzeja Dudy w szczycie 17+1 odzwierciedla zatem jedno z podstawowych założeń naszej polityki, że żadne istotne wydarzenie dotyczące Europy Środkowo-Wschodniej nie może obyć się bez obecności Polski" – napisało nam biuro rzecznika MSZ.
O tym, że ministerstwo sugerowało, by obniżyć rangę polskiej reprezentacji, mówią nasze źródła w resorcie. – W tygodniu poprzedzającym wideokonferencję członek kierownictwa MSZ odradzał uczestnictwo prezydentowi. Ten ostatni odpowiedział, że i tak weźmie udział, nawet jeśli MSZ go do tego nie przygotuje – mówi jeden z dyplomatów.
Amerykańska gra
Skąd ten rozdźwięk? MSZ miało argumentować, że choć w szczycie zaplanowano udział samego przewodniczącego Chin Xi Jinpinga, wielu uczestników z Europy Środkowo-Wschodniej, jak np. Bułgaria, Estonia, Słowacja, Słowenia i Rumunia, delegowało jedynie ministrów.